Są samochody, które wymagają wielkiego wsparcia marketingowego, ale są też takie, które bronią się same. Do tych drugich należy Hyundai Kona Electric. Już przy pierwszym spojrzeniu ujawnia dwie istotne cechy; ładny i elektryczny. Okazuje się, że samochód elektryczny wcale nie musi być udziwniony, pseudofuturystyczny, a jego design nie musi podążać w jakimś niezrozumiałym kierunku. Wystarczy wygląd naturalny, niewymagający objaśnień.
Taka jest właśnie Kona. Mimo, iż znamy jej wersję spalinową, Electric nawet nie musiałaby mieć napisu, bo rodzaj napędu ma wypisany na ‘twarzy’. Zamiast tradycyjnego grilla otrzymał tzw. zamknięty przedni pas nadwozia ozdobiony wzorem parametrycznym. Jak wiadomo, elektryczny zespół napędowy nie potrzebuje tyle powietrza chłodzącego co spalinówka, więc wielki wlot nie jest potrzebny.
Przy okazji poprawia się aerodynamika, bo pod maskę nie wdziera się nadmiar powietrza, który wytłaczany z niej wywołuje zawirowania pogarszające współczynnik Cx. W porównaniu z modelem spalinowym, zrezygnowano z rozbudowanych nadkoli wnęk przednich kół. W efekcie jest to jedna z najbardziej urokliwych twarzy dzisiejszych aut.
Również wnętrze możemy uznać za jedno z najbardziej udanych pod wieloma względami; jest dostatecznie duże, ergonomiczne, nowoczesne, kolorystycznie pozytywne, wygodne, praktyczne.
Konstruktorom udało się uniknąć błędów w wyniku których kolanem możemy uderzyć o wystający narożnik deski rozdzielczej, nie ma też ostrej krawędzi przed pasażerem. Uwagę zwraca lajfstajlowy, miły dla oka i w dotyku wygląd kokpitu i fajnie rozwiązana dwupoziomowa konsola środkowa z kieszonką na bezprzewodowe ładowanie telefonu. Co prawda w kokpicie nie ma miękkich plastików, ale też nie każdy widzi sens ich stosowania.
Hyundai Kona Electric
Ważne, by miękko było tam gdzie się opieramy, bądź tam gdzie odkładamy podręczne przedmioty, które dzięki miękkiej wykładzinie nie przesuwają się i nie stukają podczas jazdy. Z przodu podróżuje się komfortowo i jak zwykle nieco gorzej z tyłu. Bagażnik szczególnie wielki nie jest, a do tego nie ma w nim koła zapasowego, tylko mało pocieszający zestaw naprawczy. Statystyki wskazują, że bardzo rzadko uszkadzamy koło, ale jeśli już, to mamy kłopot.
Swoją drogą, klapa bagażnika mogłaby się otwierać o kilka centymetrów wyżej, bo 180 cm to dla Europejczyka trochę za nisko. Otwierana i zamykana jest elektrycznie. Ogólnie zadziwia bogate wyposażenie, które przecież zjada prąd, kosztem zasięgu. Ale czy ktoś dziś chce jeździć autem niedoposażonym? Pewnie nie, ale wyposażenie możemy wykorzystywać rozsądnie.
W celu oszczędzania energii wprowadzono tryb ECO, dzięki któremu zajedziemy dalej, bo automatycznie oszczędzana jest energia, a poza tym podczas toczenia się auta włączane jest bardzo silne ładowanie baterii. Generator stawia tak duży opór, że działa jak hamulec.
W efekcie prędkość możemy regulować wykorzystując tylko pedał przyspieszania, a hamulec naciskać tylko do zatrzymania auta, bądź w sytuacjach zaskakujących. Ciekawe zjawisko występuje podczas przyspieszania, otóż opony (215/55-17) okazują się piskliwe. Najprawdopodobniej wynika to ze składu mieszanki nastawionej na stawianie jak najmniejszego oporu toczenia, oraz bardzo wysokiego momentu obrotowego 204-konnego silnika elektrycznego (395 Nm).
Nawiasem mówiąc przyspieszenie robi wrażenie i to nie tylko do setki (7,6 s, Vmax-167 km/h). W zakresie 80-120 km/h ma ono poziom aut z silnikiem V6-3.0. Gdy ruszamy, dominuje szum opon, później narasta szum wiatru. Ale nie oznacza on nieszczelności nadwozia, lecz niemal bezszelestnej pracy układu napędowego.
Taki efekt powstaje gdy nie ma silnika spalinowego, który zagłusza pozostałe odgłosy. Przy 50 km/h na wysokości uszu, między kierowcą a pasażerem nasz miernik odmierzył 54 dB, przy 100-64,5 dB, przy 130 km/h-68 dB.
Choć Kona Electric jest crossoverem, nie należy jej mylić z samochodem terenowym, bo napęd płynie tylko na przednie koła, a zestaw baterii ograniczył prześwit do 14,5 cm. Do wyboru mamy dwa warianty akumulatorów: 39,2 oraz 64 kWh. Pierwszy zapewnia zasięg do 300 km, a drugi (auto o ok 150 kg cięższe) do 470 km.
Hyundai Kona Electric
Reasumując, Hyundai Kona Electric wart jest przemyślenia – zwłaszcza gdy nie chcemy już wydawać kasy na benzynę, a do tego jeździć buspasami i za darmo parkować w centrum. Ale ta pokusa kosztuje niemało, bo w zależności od wersji od 165,9 do 206,9 tys. zł. WS
Hyundai Kona Electric: #HyundaiKonaElectric #HyundaiKonaElectric #KonaElectric #elektrycznakona #elektrycznyhyundai #jazdanaprad #autanaprad
polub nas na facebooku: https://www.facebook.com/MagazynAutoRok/
Trackbacki/Pingbacki