Kolejnym autem o napędzie elektrycznym, które mieliśmy okazję testować jest nowa Kia e-Soul. Rewolucyjna niby nie jest, a mimo to potrafi imponować. Czym? Przyjrzyjmy się jej bliżej.
Jeśli crossover jest mieszanką co najmniej dwóch typów aut, to z pewnością na takie miano zasługuje Kia Soul i to już od pierwszej jej generacji, której prototyp pojawił się dokładnie 25 lat temu. Istnieje też drugie słowo określające charakter tego typu pojazdu – lajfstajlowy. Ponieważ takie samochody modne są przede wszystkim na rynku północnoamerykańskim, to właśnie tam znajdującemu się ośrodkowi designu powierzono stylizację nadwozia. Kia Design Center w Irvine w Kalifornii miał decydujący wpływ na wygląd wszystkich trzech generacji Soula.
Kolejną cechę przyklejono w USA – samochód miejski. I rzeczywiście, jak się spojrzy na tamtejsze ulice, 4,2-metrowej długości pojazdy wyglądają tam jak superkompakty. Ale u nas pojęcie autko miejskie kończy się na długości rzędu 3,5 m, więc lepiej mówić o wozie rodzinnym. Siedząc z przodu, mamy pełen luksus. Duży zakres regulacji foteli i kierownicy sprawiają, że z łatwością każdy znajdzie swoją ulubioną pozycję za kierownicą.
Bardzo spodobało mi się wykończenie drzwi tuż przed klamką wewnętrzną, natomiast słabo wygląda od wewnątrz obramowanie szyby – jakby wyjęte z samochodu z przed wielu lat. Ważniejsze jest to, że przed kierowcą znajdują się czytelne wskaźniki i head-up-display. Z tyłu warunki podróży wydają się znacznie gorsze, bo akumulatory wymusiły podniesienie podłogi, a do tego tył oparcia fotela pokryto plastikową wytłoczką ograniczającą ilość miejsca na nogi. Zresztą już podczas wsiadania możemy boleśnie docisnąć kolano do tej wytłoczki.
Zaskakująco wysoko (70 cm) umieszczono też podłogę bagażnika (315 litrów). Niby pod nią jest też trochę miejsca, ale niestety nie mieści się tam nawet dojazdowe koło zapasowe. Tak na oko, weszłoby z przodu pod maskę, bo nad silnikiem elektrycznym pozostało jeszcze sporo miejsca. Jeśli chodzi o jazdę – rewelacja. Zresztą nic dziwnego, wszak auto spokrewnione jest z Hyundaiem Kona uznawanym za najlepszego elektryka na rynku. Soul ma świetnie dobrany układ jezdny, który żywcem mógłby być przeniesiony do samochodu sportowego. Wykazuje minimalne odchylenia nadwozia podczas hamowania i gwałtownych skrętów kierownicą. Dobrze radzi sobie też z przeniesieniem wysokiego momentu obrotowego (395 Nm), nie zrywając przyczepności, z czym problem ma wiele aut elektrycznych. Napęd płynie na koła przednie. Głośne (zwłaszcza na niektórych rodzajach asfaltu) wydały mi się opony.
W ofercie są dwie wersje eSoula: o mocy 136 i 204 KM, różniące się nie tylko osiągami (9,9 i 7,9 s do 100 kmh, Vmax 157 i 167 kmh), ale akumulatorami i zasięgiem (39,2 lub 64 kWh). Różnica okazuje się spora, bo słabszy pokonuje 276 km, a mocniejszy 452 km. Pod tym względem słabszy rzeczywiście zasługuje na miano auta miejskiego. My tym mocniejszym modelem wybraliśmy się z Warszawy do Sopotu i z powrotem. Jak odbieraliśmy auto, komputer pokładowy pokazywał zasięg 436 km. Po kręceniu się po mieście spadł do 300 km, po czym przez noc naładowaliśmy z gniazdka garażowego do 439 km i … w drogę. Przez Płońsk, Mławę, Ostródę, Elbląg, Olsztynek, mierzy ona 345 km. Różnica pomiędzy celem a możliwym zasięgiem wynosiła ponad 90 km, więc nie myśleliśmy zbytnio o oszczędzaniu energii póki nie zaczęła się ekspresówka, wszystko szło zgodnie z planem.
Jechaliśmy spokojnie, nie łamiąc przepisów. Później było trochę słabiej, po przejechaniu dwupasmówką około 50 km z prędkością licznikową nieco ponad 120 kmh różnica zmalała do zera. Zdaliśmy sobie sprawę, że z prądem zaczęło robić się chudo. Najbliższa ładowarka znajdowała się w Elblągu, jednak po 20-minutowej walce z jej uruchomieniem po prostu się poddaliśmy – wcześniej korzystaliśmy już z ładowarek GreenWay oraz aplikacji i nie było takiego problemu. Wujek Google twierdził, że kolejna ładowarka jest na Orlenie 17 km dalej, więc ruszyliśmy w dalszą drogę, jednak już z mniejszą werwą. Wjechaliśmy na stację … i zonk … po ładowarce ani śladu, co więcej, nigdy takowej tam nie było. Nie pozostało nam nic innego tylko turlać się w stronę Gdańska.
Prędkość 80 kmh pozwoliła nam znowu zwiększyć różnicę cel-zasięg do 20 km. Kolejna zlokalizowana ładowarka znajdowała się w garażu biurowca, który niestety był już zamknięty. Męska decyzja – jedziemy do Sopotu i tam będziemy martwić się dalej. Dojechaliśmy. Następnego dnia rano auto naładowaliśmy w salonie Kia w Sopocie – za pomoc dziękujemy. W drodze powrotnej, nauczeni doświadczeniem, świadomie bawiliśmy się w liczenie kilometrów i testowaliśmy zasięg przy różnej prędkości. Najkorzystniej wychodzi jazda z prędkością 110-112 kmh, przy której wskaźnik dokładnie wskazuje możliwy zasięg.
Wracając do samochodu, ogólnie uwagę zwracało bogate wyposażenie testowanej wersji XL. Niby automatyczna zmiana świateł nie jest już nowością na rynku, ale bardzo ją doceniliśmy, podobnie jak i aktywny, inteligentny tempomat, który wykorzystywaliśmy w drodze powrotnej. Na koniec kilka słów o wyglądzie e-Soula. Jego design stanowi mieszankę nowoczesności i klasyki. Ta pierwsza cecha uwidacznia się przede wszystkim w dolnej części karoserii i w doborze świateł, zaś druga wynika z samych proporcji nadwozia, wyprostowania jego ścian, jak również dachu poprowadzonego jedną linią. Nie podobają mi się jedynie odpustowe felgi, ale w końcu czymś trzeba zaakcentować elektryczny napęd. Najtańszy e-Soul w wersji M (Ak-39,2 kWh) kosztuje 139.990 zł, najdroższa wersja XL (Ak-64 kWh) to wydatek 181.490 zł, nie licząc dodatków. Tak czy inaczej auto nie łapie się na dopłatę, w odróżnieniu od jednego z groźnych konkurentów jakim jest Hyundaia Kona. Łatwo więc nie będzie, ale oczywiście wszystko jest możliwe.
Wojciech Sierpowski/AgaeM
Galeria NextGEN
Galeria NextGEN
Polub nas na fb: https://www.facebook.com/MagazynAutoRok