Moda na Crossovery sprawia, że twórcy limuzyn przede wszystkim segmentów D i E mają bardzo trudne zadanie. Stworzenie samochodu o tradycyjnym napędzie i klasycznej sylwetce, które przyciągnęłoby zainteresowanie odpowiednio dużej liczby potencjalnych nabywców, graniczy niemal z cudem. Ale, jak się okazuje – przynajmniej teoretycznie – wszystko jest możliwe. Peugeot 508 ma to coś, co działa niczym magnes. Już podczas pierwszych jazd dało się odczuć, że to auto jest godnym kontynuatorem tradycji rozpoczętej przez model 504.
Tym razem jego twórcy zafundowali sylwetce sporo dynamiki i nie chodzi wyłącznie o osiągi, lecz przede wszystkim o wygląd. Zanim pierwszy raz zobaczyłem 508-kę zastanawiałem się co styliści zrobią, by design przypadł nam do gustu. Tendencja zwana brand designem z pewnością nie ułatwia uzyskania zaskakujących efektów, bo przecież narzuca silne rodzinne podobieństwo. Okazuje się, że i w tej trudnej sytuacji można sobie nieźle poradzić.
Peugeot znalazł receptę na atrakcyjny design. Jest nim przestrzenny dość agresywny projekt twarzy i w takiej samej formie utrzymana deska rozdzielcza. Wystarczy przyjrzeć się rzeźbie przodu nadwozia i całej tablicy przyrządów. To nie jest równa powierzchnia z wpisanymi w nią płaskimi elementami, tylko forma mocno przestrzenna, która dosłownie żyje i pod każdym kątem zmienia swoją grafikę. Oczywiście nie każdemu musi się podobać taki pozornie chaotyczny projekt, ale jeśli naprawdę odczuwamy potrzebę zatrzymania wzroku na dłużej, to jest to już sukces. 508-ka w powiązaniu z zarysem dachu a’la coupe przyciąga spojrzenia. Uwagę zwracają pionowe światła dzienne, za sprawą których wyróżnia się ona nawet z dużej odległości.
Jak przystało na ten gatunek samochodu, model 508 jest znacznie niższy od modnych dziś crossoverów. Przy nich sprawia wrażenie wozu sportowego. Jeśli wsiądziemy za kierownicę 225-konnej wersji GT Line, szybko dojdziemy do wniosku, że osiągi podążają za wyglądem. Taka moc przekłada się na sprint do setki w 7,3 s. Prędkość maksymalna 250 km/h w dzisiejszych czasach z pewnością każdego zadowoli. Zużycie paliwa ok 9 l/100 km raczej nie wychodzi poza przeciętną tego segmentu. Na trasie spadło do ok 8 l/100 km.
Wnętrze wydaje się odpowiedniej wielkości i co istotne czuje się w nim klasę. O ile geometria i-cockpitu w modelu 308 nie bardzo mi odpowiadała, to w 508-ce najwyraźniej wyciągnięto wnioski i minimalnie ją zmieniono. To wystarczyło, by oryginalny układ z zegarami powyżej małego koła kierownicy (nie wystający zbyt wysoko) był pozytywnie odbierany. Na kierownicy mamy wałeczek służący do wyboru konfiguracji wskaźników – włącznie z funkcją ograniczającą ich liczbę do wskazań prędkościomierza. Z kolei pod nią mamy łopatki do zmiany biegów, ale automatyczna przekładnia radzi sobie bez nas. Wsiadanie do tak niskiego auta (140 cm) – zwłaszcza na tylne siedzenia nie jest tak wygodne jak w crossoverze. Dostęp do sporego bagażnika (487-1537 litrów) jest doskonały, bowiem zapewnia go wielka samoczynnie otwierająca się klapa.
Charakterystyka układu jezdnego, mimo że prosportowa z niskoprofilowymi oponami (235/40-19), nie odcina nas od komfortu jazdy. Na szczególne wyróżnienie zasługuje neutralne zachowanie się auta na śliskiej nawierzchni. Przyczepność zimowych opon jest dobra, ale mogłyby toczyć się nieco ciszej. Uwagę zwraca bardzo duża sztywność nadwozia. Jest ona na tyle duża, że konstruktorzy spokojnie mogli zrezygnować z obramowania bocznych szyb.
Podstawowa wersja 1.6 Puretech GT Line kosztuje 177,9 tys zł, natomiast testowana – między innymi ze skórzaną tapicerką, podgrzewanymi fotelami z masażem (+11,9 tys zł), systemem night vision +7,0 tys zł), przeszklonym dachem (6,0 tys zł) kosztuje 218,7 tys zł.
Wojciech Sierpowski