Żegnaj, Skodo Rapid. Jej następca, czyli Scala, stała się pełnowartościowym kompaktem. Nie ma innego wyjścia – odniesie sukces.
Rapid wcale nie był rynkową porażką. Ale zdaniem przedstawicieli Skody, klienci oczekiwali od tej marki typowego auta kompaktowego. Czyli większego od Rapida i mniejszego od Octavii. Tak powstała Scala. Choć jeśli chodzi o różnicę wymiarów między Scalą a Octavią, długość – owszem – jest aż o 30 centymetrów mniejsza. Ale rozstaw osi różni się już o niecałe 4 centymetry. To powoduje, że Scala jest bardzo przestronna w środku. Na tylnej kanapie jest tyle miejsca, że można by tam zorganizować małą imprezę … Ale zacznijmy od początku. Czyli od wyglądu.
Z zewnątrz Scala wygląda jak typowa Skoda. Nie wyróżnia się na ulicy, nie szokuje. Raczej nikt nie odprowadzi jej wzrokiem. Ciekawszym akcentem stylistycznym jest tylna szyba zachodząca na klapę: ale warto pamiętać, że trzeba za nią dopłacić lub wybrać bogatą wersję wyposażenia.
Po otwarciu drzwi kierowca przyzwyczajony do nowoczesnych kokpitów też nie będzie w szoku. Choć pomysł na duży, wystający ekran dotykowy to w Skodzie nowość. Dotychczas wyświetlacze były tu wkomponowane w całość. Tym razem „tablet” zwraca na siebie uwagę. Nie każdy to polubi. Ważne jest jednak to, że – jak na Skodę przystało – obsługa wszystkich funkcji jest prosta i odbywa się intuicyjnie. Swoją drogą, wygląd listwy przed pasażerem może kojarzyć się z… Alfą Giuliettą. Coś w tym jest.
Pod maską Scali mogą pracować następujące silniki: trzycylindrowy 1.0 TSI o mocy 115 KM, czterocylindrowy 1.5 TSI rozwijający 150 KM i 116-konny diesel 1.6 TDI. Na innych rynkach gamę otwiera wspomniany 1.0 TSI, ale w 95-konnej wersji. W Polsce takiej odmiany nie ma. Widocznie w Skodzie stwierdzono, że tutejsi klienci jeżdżą szybciej.
A co do osiągów, wersja 115-konna jest „wystarczająca”. I tyle. Owszem, przyspieszenie do 100 km/h w 10,1 s to przyzwoity wynik… ale na żywo takiej Scali brakuje nieco wigoru. Jeśli ktoś lubi prowadzić ostrzej, powinien dopłacić do odmiany 150-konnej. Skoda w tej wersji jest już szybkim samochodem. Tu jednak jedna uwaga: ten motor można zestawiać tylko z dwusprzęgłową, automatyczną skrzynią DSG. Działa płynnie, ale jeśli ktoś nie lubi „automatów”, musi wybrać słabszą jednostkę.
W kwestii prowadzenia czy resorowania Scala jest bardzo poprawna. Resoruje na tyle skutecznie, że nie wspomina się mijanych dziur w drodze. Skręca na tyle pewnie, że kręte drogi nie przyprawiają kierowcy o palpitacje serca. Jest po prostu dobrze: czyli tak, jak można by się tego spodziewać po kompaktowej Skodzie.
O czym jeszcze warto wspomnieć? Na pewno o interesujących gadżetach, bo w końcu Skoda od lat reklamuje się hasłem „Przemyślane Rozwiązania”. A więc mamy tu skrobaczkę ukrytą pod wlewem paliwa, która może służyć też jako miernik głębokości bieżnika. Jest jeszcze parasolka w drzwiach (jak w Rolls-Royce’ach!), lejek wbudowany w korek zbiornika płynu do spryskiwaczy i haczyki w bagażniku. Scala może mieć też kilka elementów wyposażenia nieoczywistych w tej klasie: podgrzewanie tylnych siedzeń lub elektryczną klapę bagażnika.
Cennik modelu startuje od 66 500 zł, choć za bogato wyposażoną wersję trzeba rzecz jasna zapłacić dużo więcej. Werdykt może tu być tylko jeden: Scala stanie się hitem. Będzie popularna wśród klientów prywatnych, ale polubią ją też taksówkarze i firmy. Oto sukces na wielką Scalę!
Mikołaj Adamczuk
Skoda Scala: #SkodaScala #jazdySkoda #testSkoda #skodaprezentacja