Jeśli ktoś spytał by mnie jakie samochody najlepiej radzą sobie obecnie w terenie, z pewnością na liście znalazłyby się pickupy oraz kilka klasycznych offroaderów – w tym jedna z ikon motoryzacji – Suzuki Jimny. To niepozorne auto, w Japonii występujące pod nazwą Samuraj, od pierwszej (1970 r) do aktualnej generacji czyli ponad 50 lat pozostaje wierne swojej idei – relatywnie taniego samochodu, o w miarę możliwości prostej konstrukcji, niezawodnego, które dotrze wszędzie.
W międzyczasie pojawiły się nowe jego odmiany, w tym 4-drzwiowa, a teraz doszła wersja z homologacją ciężarową. Można powiedzieć, że w tym ostatnim wydaniu, które otrzymaliśmy do testu, auto z jednej strony trochę straciło, ale z drugiej wiele zyskało. Cudów nie ma, samochód o wnętrzu 2-miejscowym jest mniej funkcjonalny niż o 4-miejscowym. Za to spory, odizolowany kratą bagażnik sprawia, że Jimny staje się idealnym narzędziem dla różnego typu służb. Jednym słowem coś za coś.
Pudełkowate nadwozie, dzięki całkowicie wyprostowanym bokom i pod małym kątem pochylonej przedniej szybie, okazuje się we wnętrzu obszerniejsze niż może się wydawać z zewnątrz. Nawiasem mówiąc – przednia szyba wcale nie jest płaska lecz minimalnie wygięta. By wejść do auta, musimy podnieść nogę na wysokość 49,5 cm – czyli wyżej niż chcieli byśmy stanąć na krześle, ale za progiem podłoga znajduje się 7 cm niżej. Poza tym liczy się odległość krawędzi dachu od podłoża. Wynosi ona 153 cm, więc podczas wsiadania i wysiadania nie ocieramy, a tym bardziej nie uderzamy o nią głową. Wysokość wnętrza wynosi 113,5 cm (pomiar od podłogi do górnej krawędzi szyby), natomiast szerokość (na wysokości łokci) 128 cm.
Samo siedzenie nie wzbudza zastrzeżeń, natomiast trochę dziwna jest pozycja nóg, bowiem mimo wielkich kół, wysunięta do przodu wnęka koła praktycznie nie ogranicza miejsca kierowcy (logiczne, bo im wyżej znajduje się podłoga, tym mniejsza jest wnęka). Ogranicza go natomiast rozszerzający się ku przodowi tunel środkowy, wymuszający cofnięcie pedału gazu i w efekcie niesymetryczne oparcie nóg przez kierowcę. Ta niedogodność wynika z faktu, iż wyjściowo Jimny powstał z myślą o rodzimym rynku, ewentualnie innych krajach o ruchu lewostronnym. To samo dotyczy sposobu otwierania tylnych drzwi. Na Europę i USA/Kanadę powinny się uchylać na lewą stronę. Przy tak masowej produkcji przeniesienie zawiasów na lewą stronę nie powinno być problemem. Przy szeregowym zaparkowaniu, dostęp do bagażnika jest możliwy od strony ulicy, a powinien być od strony chodnika.
Jeśli chodzi o zdolności terenowe, Jimny – w odniesieniu do ceny – jest najbardziej terenowym samochodem na rynku. Sprawia to przekoszenie obu mostów, przekładnia redukcyjna, opony balonowe, prześwit (21 cm) i znikome zwisy nadwozia. Jestem pewien, że ogromną rolę przy pokonywaniu wszelkiego typu nierówności odgrywają ‘poduszki powietrzne’ opon o bardzo wysokim profilu, które działają niczym zawieszenie pneumatyczne.
Od dłuższego czasu testowo pokonujemy tę samą ‘hopę’ różnymi autami przy tej samej prędkości. Zbliżając się do niej Jimnym, byłem przygotowany na mocny wstrząs, tymczasem nie odczułem niczego specjalnego, tak jakby samochód w ogóle takiego garbu nie zauważył. Mimo wszystko, zdjęcie utrwaliło oderwanie się tylnych kół od podłoża. Ale nie ma nic za darmo, ‘balonowe’ ogumienie rzeczywiście daje wysoki komfort jazdy, ale niesie ze sobą nieprzyjemne nachylanie się nadwozia podczas gwałtownych skrętów. Jazda slalomem potrafi napędzić stracha, niezależnie od tego, czy mamy włączony napęd na 4 koła (system 4WD AllGrip Pro) czy też wyłączony.
W pierwszym przypadku na luźnym podłożu auto wyraźnie zyskuje stabilność, natomiast w drugim zachowuje się jak typowo sportowe, między innymi ze względu na ekstremalnie precyzyjny mechanizm zmiany biegów. Odniosłem wrażenie, że przy próbie mocniejszego hamowania, przydałoby się silniejsze wspomaganie, bowiem pedał może być za słabo dociskany podczas konieczności nagłego hamowania – w efekcie w sytuacji podbramkowej, nie wykorzystane zostaną możliwości układu hamulcowego. Po porządnym wjeżdżeniu się w Jimnego, jazda nim sprawia dużo frajdy. Właściwie nie ma się co dziwić, że silnik R4-1.5-102 KM nieźle radzi sobie a masą pojazdu, bo wynosi ona zaledwie 1090 kg – czyli jest dwukrotnie mniejsza niż niektórych suvów.
Przyspieszanie do 100 kmh trwa ok 11 s, prędkość maksymalną określono na 145 kmh. Na V biegu przy 100 kmh silnik pracuje z obrotami 3000/min. Do 100 kmh jest w miarę cicho, później robi się już głośniej. Producent zapowiada średnie zużycie 7,7 l/100 km, komputer pokładowy o jeden litr przekracza tę wielkość. Zapewne w terenie – zwłaszcza gdy włączymy rzadko spotykany już w dzisiejszych offroaderach reduktor – zużycie paliwa może być nawet 2-krotnie wyższe. No ale nie trudno sobie wyobrazić, z jakim oporem musi walczyć samochód pokonujący przeszkody.
Wracając do bagażnika, ma on pojemność 863 cm. Jego długość to ok 80 cm, szerokość 92 cm (w miejscu bocznych wnęk 130 cm, wysokość 83,5 cm). Podłoga znajduje się wysoko – 76 cm nad podłożem. Jeśli chodzi o ładowność, to wystarczy odjąć masę własną 1090 kg od dopuszczalnej 1435 kg, oczywiście nie zapominając odliczenia wagi kierowcy i ewentualnie pasażera – jeśli znajduje się na pokładzie. Na drzwiach bagażnika zamocowano koło zapasowe, więc dostęp do niego zawsze jest doskonały. W wyposażeniu zabrakło mi tylko relingów dachowych.
Jeżdżąc niebieskim Jimnym z czarnym dachem oraz wieloma akcentami w tym kolorze, doszliśmy do wniosku, że na ulicach Warszawy zwraca on uwagę bardziej niż niektóre całkowicie nowe modele aut. Cena 2-miejscowego Jimny N1 z homologacją ciężarową to 110.190 zł. Czy to dużo czy mało? Wszystko zależy jak cenne jest dla nas dotarcie do celu.
Wojciech Sierpowski, fot. APR-foto