Czasami dzieje się tak, że na pierwszy rzut oka auto wydaje się nie dla nas, nie w naszym guście, po prostu nie nasz typ. Tymczasem po pierwszej jeździe diametralnie zmieniamy opinie i nasze nastawienie. Nie po raz pierwszy i najprawdopodobniej nie po raz ostatni takie właśnie wrażenia miałem przed i po jeździe Fordem EcoSport. O ile design zdecydowanej większości Fordów jest perfekcyjny, to auto wydawało mi się niezbyt zgrabne, odznaczające się trochę dziwnymi proporcjami. Także wysoki, niemal pionowo ścięty profil przodu wywołuje kontrowersje. Ale zupełnie inne opinie, jakie usłyszałem o najmniejszym crossoverze Forda skłaniają do stwierdzenia, że wygląd naprawdę jest kwestią gustu.
Zresztą na stylizacji auto się nie kończy. Otóż pierwsza przymiarka okazała się zaskakująca. Gdy tylko wsiadłem za kierownicę, odniosłem wrażenie, jakbym dopiero wysiadł z tego auta, bo wszystko mi pasowało, włącznie z ustawieniami fotela i kierownicy. Zapewne siedział ktoś o podobnym wzroście, ale niezależnie od ustawień, od razu byłem jakby w swoim samochodzie. Krótko mówiąc, odpowiada mi w nim geometria miejsca kierowcy.
W odróżnieniu od niektórych kompaktowych crossoverów, EcoSport ma pedały dalej wysunięte do przodu, więc pozycja jest wygodna na dłuższych trasach. Komfort jazdy zawdzięczamy to nie tylko ukształtowaniu i twardości siedziska, wyprofilowaniu oparcia i doborowi zagłówka, ale również dotykanych przez nas podczas jazdy elementów kokpitu. Opierając kolana nie trafiamy na kanty konsoli środkowej i drzwi, natomiast łokcie kładziemy na podłokietnikach wyłożonych miękkim materiałem. Tego nie oferują nawet niektóre droższe auta. Wszystkie włączniki są ergonomicznie umieszczone i opisane. Jedynie przycisk start/stop wolałbym mieć bliżej i lepiej widoczny.
Jak przystało na Forda wszystkie mechanizmy działają perfekcyjnie. Dotyczy to układu hamulcowego, kierowniczego i zmiany biegów. Niewielkie ruchy kierownicą są potrzebne do zwinnego skręcania, a przy tym auto nie łapie bocznych przechyłów. Za to podczas ruszania przód unosi się, i nie da się ukryć, że jest w tym coś fajnego. W każdym razie pogłębia efekt przyspieszania. Zapewne dźwięk 3-cylindrowego silnika EcoBoost 1.0 (140 KM) może być różnie oceniany, ale w gruncie rzeczy jest przyjemny dla naszego ucha. Przy 100 km/h na VI biegu jednostka ta pracuje z obrotami 2300/min i rozkręca się do 6800/min.
Chciałoby się powiedzieć, że tak mała pojemność skokowa rozłożona na 3 cylindry jest wynikiem poszukiwań bardziej ekologicznych napędów. I zapewne tak właśnie jest, ale gdy przejąłem auto testowe, komputer pokładowy pokazywał średnie zużycie paliwa 11,2 l/100 km. No to ktoś musiał mieć ciężkie buty i jeździć na krótkich odcinkach. Bez specjalnego oszczędzania spadło ono do 9 l/100 km, a na trasie do 7,6 l/100 km. Auto przyspiesza do 100 km/h w 10,8 s i rozpędza się aż do 188 km/h.
W sumie wyjątkowo przyjemnie się nim jeździ. Dzięki sporym skokom zawieszenia, mimo dość niskiego profilu opon (215/45-18), jest komfortowe nawet na nierównościach. Ale trzeba uważać by nie przebić opony, bo zamiast koła zapasowego otrzymujemy zestaw małego wulkanizatora. Zastanawiając się nad opcjonalnym wyposażeniem, nie pomijałbym koła zapasowego wieszanego na zewnątrz klapy bagażnika. A propos tego właśnie elementu, fajnie że otwiera się ona na bok na lewą stronę. Odwrotnie otwierana nie powinna być dopuszczana w Europie kontynentalnej, bo może stwarzać niebezpieczne sytuacje.
Cena testowanego Forda EcoSport 1.0 EcoBoost w wydaniu ST-Line wynosi 90,8 tys. zł, natomiast podstawowa wersja Trend kosztuje od 66,8 tys. zł. Mało to nie jest, ale samochód też okazuje się nie taki mały jak na zdjęciach.
Wojciech Sierpowski