Koncepcje na kompaktowego crossovera są dwie. Jedna polega na podwyższeniu zawieszenia w hatchbacku i ozdobieniu nadwozia prooffroadowymi plastikowymi nakładkami. Druga, bardziej skomplikowana metoda wymaga opracowania na bazie płyty podłogowej hatchbacka, nowego, wyższego nadwozia, swoimi proporcjami bardziej przypominającego dużego SUV-a.
Mercedes pierwszą generację modelu GLA opracował tym uproszczonym sposobem. Razem z bliźniaczym Infiniti QX30 wielkiej kariery auta te nie zrobiły. Najprawdopodobniej za dużo pozostało w nich hatchbacka, a za mało było SUV-a. Przygotowując II generację modelu GLA, Mercedes zdecydował się na tę drugą, droższą metodę. Już sam efekt wizualny wydaje się pozytywny.
Niezależnie od koloru i wykończenia samochód wpada w oko. Dzieje się tak za sprawą dobrze dobranych proporcji i bez wątpienia urokliwego, ale zarazem spokojnego designu. Z ciekawych tendencji w konstrukcji nadwozia warto wspomnieć o ‘miękkim’ pasie przednim, pozbawionym wystającej ostrej krawędzi. Jest on ważnym elementem w razie kolizji z pieszym, a relatywnie łatwa wymiana sprzyja niższym kosztom ewentualnej naprawy.
Pod względem wizualnym nie ma się do czego przyczepić. Może trochę za słabo wyeksponowano technikę świetlną przednich reflektorów. Zdecydowanie dominują w nich światła dzienne, które pełnią też funkcję kierunkowskazów. Tymczasem prawdziwymi bohaterami są światła główne doskonale oświetlające drogę, a momentami nawet spory kawał okolicy. Cały design – włącznie z dobrze dobranymi 20-calowymi felgami sprawia, że model GLA nie wydaje się ciężki, ale adnotacja w dowodzie rejestracyjnym mówi co innego. 1750 kg to pokaźna masa.
ewnie bez problemu dałoby się ją zmniejszyć o 100 kg, ale nie sądzę by ktokolwiek chciał się pozbyć napędu na 4 koła, przekładni automatycznej i wyposażenia, które sprawia dużo frajdy. Być może właśnie ono jest jednym z filarów tworzących z tego samochodu Mercedesa. Systemy wspomagające poczynania kierowcy, zabawa kolorami podświetlenia wnętrza, sterowanie głosem – to wszystko bawi, ułatwia i umila czas spędzany w modelu GLA.
Jak zwykle nie odpowiadają mi funkcje dźwigienek przy kierownicy odmienne od aut pozostałych producentów. Z kolei wizualnie bardzo atrakcyjny i pomysłowy system regulacji foteli znajdujący się na drzwiach jest nieergonomiczny, bo wszystko chwytamy wewnętrzną, a nie zewnętrzną stroną dłoni. Wszystko działa perfekcyjnie, choć niektórych funkcji trudno się doszukać. Pewnie wynika to z częstej zmiany samochodów testowych.
Nasz testowy egzemplarz miał pod maską poprzecznie umieszczonego 2-litrowego turbodiesla współpracującego z przekładnią 8-biegową i dobrze działającym napędem 4Matic. Spora masa pojazdu, napęd stawiający trochę większy opór niż w układzie 2WD oraz szerokie opony (235/45-20) sprawiają, że mimo mocy 190 KM nie odczuwamy jakiejś wielkiej dynamiki, aczkolwiek 7,3 s do setki to niezły wynik (Vmax producent określił na 219 kmh). Na najwyższym przełożeniu, przy 100 kmh silnik pracuje z obrotami zaledwie 1500/min. Do 125 kmh jest cicho, powyżej trudno ocenić, bo gwałtownie rośnie głośność wywoływana przez zimowe opony.
Zużycie paliwa zimą podczas jazdy miejskiej, bez specjalnego oszczędzania, wahało się w granicach 7,4-7,8 l/100 km. Wg producenta średnie powinno wynosić 4,9 l/100 km. Nawet jeśli w praktyce na trasie nieznacznie przekroczy ono granicę 5 l/100 km, to i tak należy to uznać za pocieszający wynik. Mercedes GLA 220d 4Matic kosztuje 189,9 tys. zł + wyposażenie opcjonalne. Pomińmy czy tyle warto płacić za ten samochód, w końcu każdy może wydawać kasę jak chce, ale nad rodzajem silnika z pewnością warto się zastanowić. Wszak nagonka na silniki wysokoprężne prędzej czy później zrobi swoje. Najgorsze jest jednak to, że chwilę później polecą benzyniaki, a wraz z nimi hybrydy. WS
Polub nas na fb: https://www.facebook.com/MagazynAutoRok