Wydaje się, że najtrudniej jest zaprojektować samochód wysokiego segmentu klasy premium. Tymczasem doświadczenia wielu teamów inżynierskich różnych marek wskazują co innego. Otóż zdaniem projektantów wcale nie łatwiej stworzyć najskromniejsze auto w gamie. Zachodzi bowiem obawa o końcowy efekt, jakim jest powstanie pojazdu miernego, do którego przyklejane jest logo marki premium. A jak jest z najnowszą Alfą Romeo nazwaną Junior?

Zgodnie z dotychczasową filozofią koncernu Stellantis, pod względem konstrukcyjnym jest ona autem uniwersalnym, to znaczy występującym z różnymi rodzajami napędu. Do testu otrzymaliśmy wersję o napędzie elektrycznym, a ponieważ jest to specyficzna odmiana, więc na końcową ocenę będziemy musieli poczekać aż do jazdy hybrydą. Nie mniej, również po elektryku możemy się zorientować jakimi cechami odznacza się samochód. W wozach tej marki tradycyjnie dużą rolę odgrywa design, akurat będący włoską specjalnością. Być może swoje robił działający niczym magnes piękny czerwony metaliczny lakier Brera, ale bez wątpienia wzrok przyciąga świeżość designu.

O ile dotychczasowe Alfy Romeo mimo wszystko wyglądały bardzo klasycznie, Junior wręcz poraża nowymi motywami stylistycznymi. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się reprezentacyjny grill Alfy Romeo zwany Scudetto. W historii tej marki były różne pomysły z nim związane, zarówno jeśli chodzi o wystrój jak i wielkość. Ale nie pamiętam wzoru w tak nowoczesny sposób interpretującego jego treść. Pod tym względem rewelacja i dotyczy każdego aspektu czyli doboru materiału, wielkości, formy. Spokojnie można powiedzieć – rewolucja w tym zakresie i to udana. Zresztą dobry pomysł na ‘ożywienie’ twarzy Alfy Romeo rozszerza się na cały przedni pas nadwozia.

Ciekawie prezentuje się kształt kontrastujących elementów lakierowanych w tym przypadku na czerwono i czarnych matowych, których integralną częścią wydają się światła. Moim zdaniem dużo wnosi wygięcie całego pasa u góry tuż pod krawędzią maski. To pogłębia efekt przestrzennej rzeźby. Zresztą specyficzne wycięcie maski też ma swój udział w ogólnym designie przodu. Wybrano też ciekawy wzór elementu zdobiącego tył nadwozia, który zawiera wszystkie światła, a jednocześnie dzięki swojemu kształtowi staje się ostrą końcową krawędzią. Dobrze współgra z nim zarówno osłona zderzaka jak i cała tylna klapa ze spojlerem dachowym oraz szybą. Jeśli chodzi o bok nadwozia, ładnie poprowadzono linię na wysokości klamki przednich drzwi, natomiast zabrakło mi indywidualnego, spektakularnego pomysłu na słupki C. Te które są, wydają się pospolitym rozwiązaniem, widywanym w kilku innych autach.

Nie przepadam za pionowymi klamkami kasetowymi wpasowanymi tak wysoko w słupek drzwiowy, ale jedno trzeba oddać projektantom; reagują na zgłaszane uwagi i tak ukształtowali wnękę klamki, że nie ma możliwości bolesnego uszkodzenia paznokci (dzięki w imieniu użytkowników). Na uwagę zasługują felgi o wzorze typowym dla Alfy Romeo, ale w nowym pomysłowym, splecionym wydaniu. Wnętrze od strony designu w zasadzie bez zarzutu, przy czym nie każdemu odpowiada chaos – nawet jeśli jest artystyczny. Przykładem jest wkomponowanie prostokątnego ekranu w typową dla Alfy Romeo oprawę z dwoma daszkami przeznaczoną do okrągłych zegarów. Za to trzeba przyznać, że materiały wykończeniowe są ok.

Poręcznie na konsoli środkowej umieszczono włącznik startowy. Nie trzeba się nachylać do deski rozdzielczej, albo go szukać, gdy zasłania go kierownica. Są też dwa rodzaje gniazdek USB. Kubełkowe fotele zapewniają bardzo dobre trzymanie ciała na zakrętach i są wygodne pod warunkiem, że zdołaliśmy utrzymać sylwetkę typu slim. Ale kij ma dwa końce; futurystyczne wykończenie tyłu oparć jest krytykowane za kanciastość w obszarze, w którym trzymamy kolana. Dotknięcie kolanem twardego ostrego kantu bywa bolesne. Do tego nakładki zabierają sporo miejsca. Po ustawieniu fotela kierowcy do preferowanej pozycji, nie jestem w stanie wsiąść do tyłu. Na szczęście nie wszyscy kierowcy odsuwają fotel tak daleko.

Dolna krawędź dachu po otwarciu drzwi położona jest 137 cm nad nawierzchnią. Wysokość wnętrza mierzona od górnej krawędzi przedniej szyby do podłogi to 111 cm, natomiast szerokość na wysokości łokci 144,5 cm. Z kolei odległość oparcia fotela od pedału hamulca to 107,5 cm, przy cofniętym fotelu między oparciami z tyłu pozostaje 57 cm.  Podłoga bagażnika znajduje się na wysokości 75 cm, a pod wyjmowaną płytą jest jeszcze przestrzeń o wysokości 16 cm. Jeszcze niżej zestaw naprawczy. Mierząc od spodu, pokrywa bagażnika unosi się na wysokość mierzoną od spodu 182 cm. Ostry narożnik z boku jest na wysokości 193 cm. Koła testowanej wersji miały rozmiar 215/55-18, średnica zewnętrzna 67 cm, felga pracuje 7,5 cm nad nawierzchnią. Jazda elektryczną Alfą Romeo Junior to czysta frajda.

Perfekcyjnie dobrano charakterystykę układu kierowniczego; mało kręcenia, dużo wyczucia co dzieje się z kołami. Zapewne z tego ostatniego powodu bardzo wcześnie da się wyczuć lekką podsterowność i odpowiednio zareagować. Tylne zawieszenie świetnie ‘trzyma’ więc nie musimy się martwić o wystąpienie nadsterowności. Taki przednionapędowy układ jezdny zapewnia nam pewność prowadzenia auta nawet na luźnej albo śliskiej nawierzchni. Mimo sporej masy własnej 1545 kg, moc elektrycznego silnika 156 KM gwarantuje osiągi godne auta tej klasy o sportowym charakterze; sprint do setki trwa 9 s, prędkość maksymalną ograniczono do 150 kmh.

We wnętrzu panuje cisza, z delikatnym pomrukiem elektryka, byśmy nie zapomnieli, że jedziemy. Zawieszenie stanowi dobry kompromis między sportowym a komfortowym. Testowe auto wyposażono w akumulator 54 kWh. Producent w oparciu o testy WLTP określił zasięg na 412 km w cyklu mieszanym i 587 km w trybie miejskim. W pierwszej połowie testu temperatura wynosiła w okolicy zera z lekkimi przymrozkami w nocy, w drugiej części testu było ciepło od 10 do 15 stopni C.

Nie wiem dlaczego zasięg malał dwukrotnie szybciej niż wzrastał przebieg? Gdy odbierałem auto (stan licznika był 8181), akumulator naładowany był w 100%, zasięg 400 km. Jak po kilku dniach i pokonaniu w trybie Eco 183 km (stan licznika 8364 km) podjechałem do ładowarki, komputer pokładowy pokazywał zasięg 80 km. Czyli 183 km: zasięg – 320 km. Po naładowaniu, w czasie którego zasięg wzrósł z 80 do 200 km, pokonałem dystans 80 km. Zasięg spadł o 134 km. Obliczeń nie komentuję, podobnie jak i ceny pojazdu – 183 200 zł. Pakiety oraz akcesoria potrafią pokaźnie zwiększyć cenę Juniora. WS

Powiązane zdjęcia: