Opel ma bardzo bogatą tradycję związaną z modelami kombi różnych klas. Mimo pojawienia się minivanów, a następnie suvów i crosoverów, auta o wydłużonej linii dachu bronią się całkiem dobrze. Nie każdy wozi ogromną ilość towaru bądź sprzętu sportowego, więc wystarczy mu kombi, które z zasady jest tańsze od wymienionych typów pojazdów, bardziej komfortowe, a do tego świetnie spełnia funkcję samochodu rodzinnego, na co dzień a także w czasie długich podróży. Kiedyś ceniłem kombi, bo wystarczyło wziąć ze sobą śpiwór oraz poduszkę i drzemka trwająca 3-4 godziny umożliwiała dalszą długotrwałą jazdę. Do tego celu potrzebne były rozkładane tylne siedzenia i oczywiście odpowiednia długość wnętrza, byśmy mogli się wygodnie wyciągnąć.
Dziś rzadko kto sypia w samochodzie, raczej zdając się na hotel, aczkolwiek nadal widuję osoby podsypiające na parkingach przy stacjach benzynowych. Jeśli zmuszone są zdrzemnąć się na lekko odchylonym fotelu, budzą się co nieco ‘połamane’. Tak więc stara metoda okazuje się bezkonkurencyjna – zwłaszcza, że nic nie kosztuje, podczas gdy skorzystanie z pokoju hotelowego na 2-3 godziny traci sens.
O ile zwykle temat bagażnika zostawiamy na koniec ograniczając się do podania jego pojemności, w przypadku samochodu kombi wypada potraktować go priorytetowo – czyli zacząć od tyłu.
Zwolennicy tego typu aut wśród zalet wymieniają mniejszą masę pojazdu i bardziej opływową sylwetkę wynikającą zarówno z mocniejszego pochylenia przedniej szyby jak i znacznie mniejszej powierzchni czołowej.
Oceniając najnowszą Astrę Sports Tourer GS zacznijmy więc od bagażnika, bo to on czyni z niej wersję ‘specjalną’ co ma wpływ również na sylwetkę tego modelu. Bagażnik ma długość i szerokość po 100 cm. Wysokość do półki to 47 cm, a po jej wyjęciu do dachu jest ok 75 cm. Po tym jak położymy oparcia długość przestrzeni ładunkowej wzrasta do 160 cm, a po przesunięciu foteli maksymalnie do przodu wzrasta o co najmniej 30 cm. Jeśli 190 cm komuś za mało, to może jeszcze pochylić oparcie fotela do przodu zyskując dodatkowych trochę centymetrów. Ważne, że podłoga bagażnika jest równą płaszczyzną (znajduje się na wysokości 60 cm od podłoża). Bagażnik w zależności od pozycji tylnych siedzeń ma pojemność 597-1634 litrów. Pokrywa otwiera się na wysokość 186 cm – szkoda, że nie automatycznie, ale jest to kwestią konfiguracji podczas zamawiania auta.
W wewnętrzną stronę klapy wkomponowano trójkąt ostrzegawczy, natomiast zaskoczeniem jest wrzucenie we wnękę pod podłogą gaśnicy luzem, która stuka podczas jazdy; powinna być zamocowana we wnętrzu auta. Pod podłogą jest też wnęka na koło dojazdowe. Ktoś kto raz się sparzył w związku z brakiem koła zapasowego podczas podróży, z pewnością zadba o to by je wozić (+ klucz do kół i podnośnik). Nie licząc wyjmowanej rolety, bagażnik wyposażono również w siatki na drobne przedmioty, metalowe uchwyty do mocowania cięższego ładunku, dźwigienki do zdalnego kładzenia oparć, haczyk na siatkę z zakupami. Nie zabrakło też oświetlenia bagażnika oraz gniazdka 12V.
Tak długą przestrzeń bagażową dało się uzyskać w nadwoziu liczącym 464 cm. Przy wysokości 144 cm Astra Sports Tourer zaparkowana wśród suvów wygląda jak auto sportowe o wyraźnie smukłej sylwetce leżącej nisko nad nawierzchnią (prześwit 13,6 cm). Mimo dużego bagażnika, wnętrze pozostało spore. Zresztą nie ma się co dziwić przy rozstawie osi 273 cm (tak samo dużym jak w Insigni A). Ku zaskoczeniu, gdy z przodu usiądą osoby o wzroście ponad 185 cm wysuwając maksymalnie fotele, dla pasażerów tylnych siedzeń miejsca jest na styk. Kto przesiada się z suva musi uważać na głowę, bo krawędź dachu (po otwarciu drzwi) znajduje się na wysokości 127,5 cm nad nawierzchnią. Deska rozdzielcza z wąskim i ekstremalnie długim czarnym ekranem jednym się podoba innym nie. Jedno jest pewne, narzuca ona nowoczesny styl wnętrza, czysty, funkcjonalny i czytelny. A’propos czystości połyskliwa czerń ekranu jak i konsoli środkowej eksponuje kurz, którego jak wiadomo trudno się pozbyć z wnętrza auta. Wskazane jest więc czyszczenie go solidnym odkurzaczem a także wożenie odpowiedniej ściereczki. Spora ilość miejsca (przynajmniej z przodu) jak i wygodne fotele sprawiają, że nie męczą nas nawet długie podróże.
Ogólnie widok Astry Sports Tourer wywołuje bardzo pozytywne reakcje, w czym bez wątpienia pomaga błękitny metalik znawcom tematu kojarzący się z kolorystyką usportowionych modeli OPC. Design jest bez zastrzeżeń. Nową ‘twarz’ wkomponowano znacznie lepiej niż np. w Corsie, ale co innego gdy projektuje się nowe nadwozie, a co innego facelifting, na który wpływ mają księgowi.
Układ jezdny z kołami 225/40-18 zapewnia bardzo dobre prowadzenie się auta, a zarazem lepsze niż w suvach i crossoverach łagodzenie drobnych nierówności nawierzchni, więc jazda jest komfortowa. Choć w nazwie modelu pojawia się Sports Tourer, raczej dotyczy ona przestrzeni bagażowej niż osiągów. Turbodiesel R4-1.5-130 KM klekocze jak prawdziwy ‘ropniak’ ale masa 1395 kg przytłumia jego sportowe zapędy, o czym świadczy sprint do setki w 10,8 s. Jednak dzisiaj bardziej cenimy poziom zużycia paliwa niż zrywność czy też prędkość maksymalną (209 kmh). Pod względem oszczędności poczciwy diesel radzi sobie nie gorzej niż zawiła hybryda. Producent podaje średnią 4,6 w mieście 5,2, na trasie 4,0 l/100 km. Nam podczas dynamicznej jazdy miejskiej komputer pokładowy wskazywał 6,5 l/100 km. Koszt testowanego auta to 162.650 zł.
Wracając do ‘klekotu’ spod maski, jego poziom można uznać za wadę, ale z drugiej strony patrząc; czy brak takiego odgłosu nie byłby tym samym co posiadanie niesłyszalnie pracującego silnika V8?
Wojciech Sierpowski, fot. APR-Foto i autor