Skoda nie tylko stworzyła pełną gamę crossoverów, ale poszła jeszcze dalej, opracowała elektrycznego suva, a poza tym nieustająco modyfikuje swoje modele. Tak właśnie działo się ze średniej wielkości Karoqiem, który debiutował w 2017 roku i zgodnie z planem po 5 latach został odświeżony. Najnowszą wersję w wydaniu Sportline 4×4 otrzymaliśmy do testu. Warto przypomnieć, że ten model powstał na platformie MQB – podobnie jak Seat Ateca i VW Tiguan.

Odznacza się rozstawem osi 263 cm i długością 428 cm. Mimo dużego rozstawu osi i długiej bocznej części przeszklonej nadwozia, auto nie sprawia wrażenia ‘jamnika’, bo koła o rozmiarze 225/45-19 są duże (średnica ok. 76 cm), a swoje robi też wysokość pojazdu przekraczająca 160 cm. Jej efektem jest odległość 140 cm dolnej krawędzi dachu od nawierzchni i wygodne wsiadanie oraz wysiadanie.

Skoda Karoq

Oczywiście na dłuższej trasie nie ma to znaczenia, ale gdy się kręcimy po mieście często wysiadając i wsiadając, te proste czynności – zwłaszcza starszym osobom – potrafią dać się we znaki. Jednym słowem ten problem w Karoqu nie istnieje, podobnie jak wszystko, bądź większość rzeczy związanych z aerodynamiką. W tym aucie czujemy się najważniejsi. Dotyczy to nie tylko kierowcy, ale i pasażera obok. Również osoby siedzące z tyłu nie mają na co narzekać, aczkolwiek – jakby nie patrzeć – siedzą w drugim rzędzie.

Deska rozdzielcza jest spokojna, zapewne dobrze sprawdzająca się w czasie długich podróży. Bardzo poręczne są rolkowe pokrętła na kole kierownicy, które zawsze wymieniam jako najbardziej ergonomiczne rozwiązanie potencjometra głośności audio, natomiast jedynym elementem który bym zmienił to lokalizacja włączników szyb. Tak jak w wielu autach powinny być przesunięte o 10 cm do przodu. Zakres regulacji fotela i kierownicy nie wzbudza zastrzeżeń, a same siedzenia – w moim odczuciu są bardzo wygodne. Śmiało można powiedzieć, że wspierają ogólny komfort. Do niego przyczynia się też dobre wyciszenie kabiny.

SkodaKaroq_AutoRok2023_02

Jak przystało na wersję Sportline, zadbano o doskonałe kulisy dźwiękowe pracy silnika i układu wydechowego. Przy jednostajnej jeździe jest cicho, natomiast podczas przyspieszania robi się prawie rasowo. Prawie, bo w końcu jest to rodzinny crossover. 2-litrowy silnik R4 TSI w tym wydaniu łączony jest z 7-biegową przekładnią DSG. W praktyce w ogóle zapominamy, że istnieje coś takiego jak zmiana biegów, za wyjątkiem gdy sami decydujemy się na tryb manualny.

Zupełnie nie myślałem o tym, że napęd płynie na 4 koła. Z nim jest tak jak z ubezpieczeniem i airbagami; nie jest potrzebny za wyjątkiem jednego momentu, w którym okazuje się nieodzowny. Moc 190 KM przekłada się na bardzo przyzwoite osiągi: sprint do setki trwa 7,3 s, prędkość maksymalna wynosi 213 kmh, ale tak naprawdę nie czułem aż tak wysokiego jej poziomu. Z jednej strony trochę przytłumia ją masa auta blisko 1500 kg, a drugiej powoduje to właśnie niezwykła płynność zmiany przełożeń. Jedyna rzecz, która mnie zaniepokoiła to średnie zużycie paliwa ok 11 l/100 km. Najwyraźniej jazda na krótkich odcinkach w mieście nie służy oszczędności paliwa. Jednak pojawiło się światełko w tunelu, bo podczas podróży za miastem średnia od uruchomienia silnika spadła do 8,5 l. Wg cyklu WLTP wynosi ona 6,9 (8,7 w mieście) l/100 km.

SkodaKaroq_AutoRok2023_13

Choć nie jestem wielkim zwolennikiem kanciastych kształtów Skody, trzeba docenić konsekwencję w projektowaniu i efekt końcowy, który z pewnością może się podobać. Bez wątpienia ciekawym motywem jest najnowszy wzór grilla z przełamanym użebrowaniem widywanym też w innych samochodach. Nie da się też ukryć, że cała twarz ma wpisany bardziej dynamiczny kształt niż we wcześniejszym modelu. Przetłoczenia błotników i boków oraz ukształtowanie nakładek progowych może służyć za wzór godny naśladowania. Design felg bardziej pasuje mi do auta elektrycznego niż do crossovera. Ogólnie jednak cenię wygląd tego modelu za nieeksponowanie cech terenowo-rekreacyjnych – czyli obkładania nadwozia typowo offroadowymi dodatkami.

Reasumując: Skoda Karoq jest na tyle dobrym samochodem, że aż strach pomyśleć, co będzie oferował następca.

Wojciech Sierpowski, fot. APR-foto i autor

Powiązane zdjęcia: