Stojąc przy ulicy Prądzyńskiego na jedynej w Warszawie stacji mającej w swojej ofercie CNG, czyli sprężony gaz ziemny, nie trudno zauważyć, że podjeżdżają tam głównie auta służb miejskich. Dzieje się tak głównie ze względu na brak oferty popularnych aut z fabrycznie montowanym takim systemem zasilania, wciąż niewielkiej liczbie stacji (około 25) na mapie Polski, a przede wszystkim z powodu niechęci używania gazu w samochodzie.
Jeden ze stereotypów powszechnie głoszonych mówi, że auto z gazem to tykająca bomba. Nic bardziej mylnego. CNG jest paliwem bezpiecznym, bowiem ze względu na bardzo wysoką temperaturę samozapłonu (537 st. C) zagrożenie wybuchem jest znikome. Najlepszym dowodem jest fakt, że w odróżnieniu od aut z popularnym i dostępnym na wielu stacjach LPG (Liquefied Petroleum Gas, czyli płynnym gazem ropopochodnym) pojazdy z CNG mogą wjeżdżać do podziemnych garaży. Dzieje się tak dlatego, że w razie rozszczelnienia instalacji gaz naturalny ulega rozproszeniu. Ponadto, przy każdym przeglądzie auta, za każdym razem sprawdzana jest szczelność zarówno butli, jak i przewodów.
Jeżdżąc po raz pierwszy z CNG oczekujemy czegoś nowego, specjalnego … czegoś z czym do tej pory nie mieliśmy do czynienia. I tak właśnie jest. Wyruszenie w trasę wiąże się z dreszczykiem emocji, gdyż po przejechanych 450 km pojawia się informacja o przełączeniu na zasilanie benzyną. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie mała objętość zbiornika paliwa (13 litrów), wystarczająca na przejechanie zaledwie 120 km. To sprawia, że przy tak ograniczonym dostępie do CNG, jesteśmy częstymi gośćmi na kolejnych stacjach benzynowych. Zakładając, że auto zużywało podczas testu 5,8 kg CNG na 100 przejechanych kilometrów – co kosztowało około 30 zł / 100 kg, to śmiało można powiedzieć, że jest to kwota, którą musimy wyłożyć jeżdżąc dieslem. Dlaczego warto więc pomyśleć o CNG? Przede wszystkim ze względu na znacznie mniejszą emisję CO2 (średnio 109 g/km).
Jeżeli chodzi o codzienną jazdę, Caddy CNG niczym nie ustępuje porównywalnym modelom z silnikiem zasilanym tradycyjnie. 110-konna jednostka o pojemności 1395 cm3 może nie jest demonem prędkości i przyspieszenia (12,9 s), ale zapewnia komfortową i dynamiczną jazdę. Dwuosobowe wnętrze wykonane jest z należytą, volkswagenowską dokładnością, a 3,2 m3 przestrzeni ładunkowej, z dostępem zarówno przez dzielone tylne drzwi, jak i boczne przesuwane, daje świetne możliwości zarówno aranżacji ‘paki’, jak również zabierania dużego ładunku o masie do 750 kg. Pomimo dostawczego charakteru, testowana wersja wyposażona została w wiele ‘umilaczy’ jazdy, powodujących że kierujący i jego pasażer czują się jak w aucie typowo osobowym, a jedynym mankamentem – zwłaszcza dla kierowców nieprzyzwyczajonych do tego – jest tylna część nadwozia pozbawiona okien. Auto w testowanej wersji czyli Caddy Furgon Trendline – 1.4 TGI EU6 BlueMotion – 2681 mm to wydatek 99 tys. netto.
AgaeM
#furgonnagazie #vwcng #autonacng #nagazieziemnym #testvw