Wiele firm samochodowych starało się jak najlepiej zaprezentować swój dorobek w roku obchodów 100-lecia marki. Ale rynek nie żywi się historią, ani nawet świetlaną przyszłością, lecz tym co da się ‘skonsumować’. Tak więc najlepszym prezentem dla producenta i dla nas, jest nowy model auta, na tyle atrakcyjny, by chciałoby się go mieć. Jak to zwykle bywa, nie każdy jest w stanie spełnić swoje życzenia, ale sam fakt, że pojazd staje się obiektem pożądania jest wiele wart. Citroen sprawił sobie dobry prezent z okazji właśnie 100-lecia istnienia marki, bo rozpoczął sprzedaż modelu C5 Aircross.
Testując przez dłuższy czas dwie wersje silnikowe nie trudno było zauważyć, że auto podoba się, albo … podoba się bardzo. Modne proporcje, świetna stylizacja z charakterystyczną twarzą, wiele ciekawych detali wpisanych w prosty, rzeczowy design – to wszystko sprawia, że pod względem wyglądu C5 Aircross natychmiast staje się liderem marki. Test wskazał jeszcze coś więcej; najprawdopodobniej ten model jest najlepszym Citroenem w historii.
Najbardziej obiektywną opinię o aucie możemy sobie wyrobić na podstawie zbieranych doświadczeń w różnych okolicznościach przyrody, nic bowiem bardziej nie przekonuje niż testy w odmiennych warunkach pogodowych. Podczas majówki, czyli zdecydowanie ciepłej aury i rozgrzanego asfaltu testowaliśmy wersję z najwyższej półki, czyli Blue HDI 180 EAT8 Shine z 2-litrowym silnikiem i automatyczną, 8-stopniową skrzynią biegów. Podróż nią to czysta przyjemność, zarówno dla kierowcy, jak i pasażerów.
Ze względu na bardzo wysoko uniesioną maskę, napompowaną bryłę, kolorowe wstawki, airbumpy oraz liczne perforacje, auto wygląda trochę jak zabawka złożona z zaawansowanych technologicznie klocków. I tak w rzeczywistości trochę jest, bowiem już na wstępnym etapie konfiguracji mamy w ofercie ponad 30 możliwych kombinacji. Możemy wybrać zarówno kolor nadwozia, dachu, jak i licznych dodatków. Na pierwszy rzut oka, za sprawą dużych kół i 23 cm prześwitu, a także plastikowych osłon umieszczonych w różnych miejscach nadwozia, C5 Aircross sprawia wrażenie uterenowionego SUV-a. Napęd jednak płynie wyłącznie na przednie koła. Nad bezpieczeństwem jazdy czuwa około 20 systemów wspomagających, w tym zaawansowany system hamowania awaryjnego, park assist, grip control i hill holder, system kontroli martwego pola, rozpoznawania znaków drogowych, Stop & Go oraz kamera cofania.
Wnętrze nie wzbudza żadnych zastrzeżeń; przyzwyczajeni do Berlingo, czuliśmy się jak w domu. Prosty, szeroki pas deski rozdzielczej, potężna konsola środkowa oraz dwukolorowa tapicerka potęgują wrażenie olbrzymiego wnętrza. Obsługa różnych systemów oraz multimediów, podobnie jak w innych modelach Citroena, jest bardzo intuicyjna i raczej nie powinna sprawiać żadnych problemów, nawet osobom mniej „technicznym”. Dzięki przesuwnym trzem oddzielnym siedzeniom w drugim rzędzie możemy dostosowywać pojemność bagażnika (580-720 litrów) do chwilowych potrzeb.
Choć ostra zima podniosła poprzeczkę oceny, C5 Aircross nieźle radził sobie z aurą. Na noc celowo zostawialiśmy go przed garażem. Ponieważ miał zelektronizowany ‘kluczyk’, którego nie musieliśmy wyjmować z kieszeni, automatycznie nie mieliśmy problemów z zamarzającymi zamkami. Mimo sporej przestrzeni wnętrza, systemy odpowiedzialne za rozmrażanie szyb i likwidację zaparowania działały skutecznie, a rozruch silnika jakby w ogóle nie dostrzegał mrozu. Inna sprawa, że nie było to -30, tylko zaledwie 10-15 stopni poniżej zera. Jazda na krótkich odcinkach nie sprzyjała oszczędności paliwa, zresztą styl jazdy również. Ku zaskoczeniu wynik takiego kursowania po mieście okazał się i tak zaskakujący, bo średnie zużycie minimalnie przekroczyło 10 l/100 km. Jest on tym bardziej pozytywny, że pod maską funkcjonował silnik benzynowy 1.6 o mocy 180 KM, a auto – tak jak większość SUV-ów – wcale nie jest lekkie (1430 kg). Do tego moc płynęła poprzez przekładnię automatyczną (z możliwością ręcznej zmiany 8 biegów łopatkami przy kierownicy).
Ogólnie wyciszenie auta (silnik, układ jezdny, wiatr) jest bardzo dobre, przy czym fajnie jakby udało się jeszcze lepiej wyciszyć silnik w górnym zakresie obrotów. Elektronika dba o to, by auto jeździło neutralnie i w razie utraty przyczepności przez któreś z kół łagodnie reagowało. Zaskakująco dobrze – wręcz rewelacyjnie – spisywały się zimowe opony. A jeszcze lepiej zawieszenie, które – może z lekką przesadą – dosłownie prasuje nierówności nawierzchni. Dodatkowe poduszki gazowe w amortyzatorach sprawiają, że auto wyjątkowo łagodnie reaguje na nierówności. I co istotne, dzieje się tak nawet przy minusowej temperaturze. Na trasie, zgodnie z oczekiwaniem, zużycie paliwa malało do ok. 8 l/100 km.
Na koniec powróciliśmy do turbodiesla 2.0 Blue HDI 180 EAT8, by sprawdzić go podczas długiej podróży autostradowej. Nie dość, że łaskawie obchodził się z paliwem (8,6 l na 100 km), to w dodatku nie odczuwaliśmy zmęczenia podróżą. Najtańszy C5 Aircross (1.2 PureTech) to wydatek 89,9 tys., wersja 1.6 PureTech 114,4 tys. zł, ale cena auta wyposażonego na bogato wzrasta do blisko 150 tys. zł. Tak czy inaczej, ceny C5 Aircross kończą się tam, gdzie zaczynają ceny niekoniecznie lepszych wozów prestiżowych marek.
Zadając sobie pytanie; co byśmy zmienili lub poprawili w tym aucie? Długo wokół niego chodziliśmy i doszliśmy do wniosku, że akceptujemy ten model takim, jaki jest.
AgaeM/WS