Wśród kilku chińskich producentów aut, które weszły na nasz rynek jest koncern Baic z marką Beijing (czyli Pekin). W oferowanej gamie znajdują się trzy suvy/crossovery o numerach 3, 5, 7. Na dzień dobry do testu otrzymaliśmy ten ostatni, będący reprezentantem segmentu D.
Na wstępie zaczęliśmy zastanawiać się jakie szanse rynkowe ma ten model, bo nabywcy europejscy cenią historię marki, w mniejszym stopniu podążają za nowicjuszami, czego efektem staje się zaufanie do marki. Tymczasem nowa marka na rynku nie ma takiego atutu. Chyba tak samo wygląda to u nas. W lepszej sytuacji są koncerny posługujące się dobrze znanymi nam markami europejskimi jak np. Volvo i MG. Na co więc może liczyć Beijing?

Bez wątpienia musi kusić ceną, wyglądem, wielkością, wyposażeniem i oczywiście powinien być pozbawiony widocznych bądź odczuwalnych niedopracowań. Beijing 7 dostępny jest u nas w jednej wersji wyposażeniowej Luxury, a także tylko jednej silnikowej. Czy to wystarczy? Jeśli chodzi o wyposażenie – zdecydowanie tak, pod warunkiem, że jest ono oferowane w akceptowalnej cenie. W porównaniu z europejskimi konkurentami tego segmentu testowany Beijing 7 rzeczywiście jest zdecydowanie tańszy (162 900 zł).
Jeśli chodzi o wersję silnikową (benzynowa) z pewnością pojawią się słowa krytyki, bo dziś na topie są u nas hybrydy. Rzadko kto marzy o prostym benzyniaku – chyba, że w segmencie A/B. Co prawda w Azji istnieje wersja hybrydowa, ale u nas nie jest oferowana, bo spowodowałaby utratę znaczącej przewagi cenowej pojazdu.

Kolejny element – wygląd. Nie da się ukryć, Beijing 7 – zwłaszcza w kolorze czerwony metalik – robi wrażenie, i to przy spojrzeniu z dowolnej strony. Inna sprawa, że w gamie Beijing brakuje spójności wizualnej – czyli rodzinnego podobieństwa. Twarz ‘siódemki’ jest podobna, ale do … chińskich samochodów innych marek. A dzieje się tak z powodu wzorów parametrycznych, którymi zastępowane są wielkie grille. Dobrze by było, gdyby koncern Baic zadbał o charakterystyczny design dla aut własnych marek. Promieniście rozchodzący się wzór ‘grilla’ sprawia trochę niekorzystne wrażenie wklęsłej powierzchni zbyt dużego rozmiaru, aczkolwiek z artystycznego punktu widzenia może się podobać. Reszta jest ok, przy czym znawcy designu zapewne wytkną zbyt dużo ‘cytatów’ z innych samochodów. Na obronę można tylko dodać, że wszystko co dziś oryginalnego zaprojektujemy, i tak okaże się do czegoś podobne.

Bezsprzecznie atutem modelu 7 jest jego wielkość. Mierzy 4,75 m długości i jak przystało na tę klasę pojazdu odznacza się dużym rozstawem osi (2,8 m). Do zwiększonej wysokości suvów i crossoverów przywykliśmy, natomiast uwagę zwraca spora szerokość wynosząca blisko 1,9 m. Jednak nie gabaryty są najważniejsze, lecz przestrzeń wnętrza. A ta jest imponująca zarówno dla osób podróżujących z przodu jak i z tyłu.
Szerokość wnętrza na wysokości łokci to 152 cm, wysokość wnętrza mierzona od górnej krawędzi przedniej szyby do podłogi to 118 cm, podłoga tuż przed pedałami znajduje się 36 cm nad nawierzchnią. Wysokość krawędzi dachu po otwarciu drzwi 149,5 cm, odległość oparcia odsuniętego do tyłu fotela kierowcy od pedału hamulca 107 cm, odległość od oparcia do oparcia 72 cm.

Do wnętrza nie mam wiele zastrzeżeń. Mało wystająca, maksymalnie przesunięta do przodu deska rozdzielcza pogłębia wrażenie dużej przestrzeni. Koncepcja kokpitu i jego podświetleń wydają się dobrze dobrana i atrakcyjna. Szkoda tylko, że w wielu miejscach ostro odbija się światło słoneczne, a osłona środkowego głośnika mocno odbija się w przedniej szybie. Za małe, za słabo czytelne są cyfry zegarka. Najlepiej gdy są pośrodku deski, czytelne nawet dla osób siedzących z tyłu. Bardzo małe ukazują się też niektóre napisy na monitorze. Po środku kokpitu mamy funkcjonalną, piętrową konsolę z poręcznie wbudowanym włącznikiem startowym.

Bagażnik mieści 410 l i oczywiście można go powiększyć poprzez położenie oparć siedzeń. Jego podłoga znajduje się 75,5 cm nad nawierzchnią. Pod nią znalazło się miejsce na drugie dno z dojazdówką i zestawem do wymiany koła. Klapa otwiera się automatycznie, jej zamek wystaje na wysokości 183 cm nad nawierzchnią, ale nie ma ostrych krawędzi. Takie pojawiają się na narożnikach klapy, po jej otwarciu na wysokości 190 cm.

Testowanego Beijinga 7 wyposażono w turbodoładowany silnik R4-1.5-177 KM (moment obrotowy 305 Nm) skonstruowany przez inżynierów z ośrodka technicznego Baic z pomocą specjalistów Mercedesa. Moc poprzez przekładnię 7DCT płynie na koła przednie. Silnik wykazuje dobrą dynamikę, ale są momenty, w których przekładnia za wolno reaguje – albo jak kto woli za długo ‘myśli’. Gdy chcemy gwałtownie wyprzedzić, musimy liczyć się z 3 sekundami na reakcję. W odróżnieniu od dobrego odizolowania układu jezdnego i wyciszenia, sam silnik jest głośnawy – a na wyższych obrotach zdecydowanie głośny.

To nie zmienia faktu, że np. przy stałej prędkości jazdy we wnętrzu jest relatywnie cicho. Przy 100 kmh na VII biegu obroty sięgają 1800/min. Ze zużyciem paliwa sytuacja jest taka, że na krótkich odcinkach komputer pokazuje ok 7,5 l/100 km (od uruchomienia silnika). Ale ogólne średnie zużycie paliwa wylicza na ponad 12 l/100 km. Producent podaje średnią 9,54 l/100 km. Mało to nie jest, ale bardzo bogato wyposażone auto waży 1650 km. Przyspieszenie do 100 kmh wynosi 9,9 s, prędkość maksymalną określono na 199 kmh. Zawieszenie Beijinga 7 dobrze znosi zarówno nierówności nawierzchni jak i wyjątkowo dziurawe pokrzywione nawierzchnie. Spokój ducha zapewnia nam prześwit ok 20 cm jak również opony (235/55-19) o bokach wysokości 8,5 cm (odległość felgi od nawierzchni).

Na sukces tego modelu na naszym rynku mogą wpłynąć warunki gwarancji i liczebność serwisów, jak również dostępność oraz ceny części zamiennych. Ale trzeba pamiętać, że zaufanie nie przychodzi z dnia na dzień.

Wojciech Sierpowski

Powiązane zdjęcia: