Bentley jest jedną z niewielu marek na świecie, które nobilitują właściciela. Mnie też się poprawiło samopoczucie gdy wsiadłem do oferowanej od niedawna Bentaygi V8. Oczywiście z góry byłem na przegranej pozycji, bo auta testowe mają to do siebie, że uszczęśliwiają na krótko. Mimo wszystko warto cieszyć się chwilą.
Na wstępie pomyślałem sobie jakby zareagował W.O.Bentley gdyby zobaczył Bentaygę? Być może w ogóle nie byłby zaskoczony, wszak jego auta też były duże, ciężkie, silne, i do tego toczyły się na wielkich kołach. Oczywiście wysoka i szeroka na dwa metry Bentayga przy innych samochodach wydaje się gigantyczna, ale tej wielkości suvy nie są dziś czymś unikatowym.
Jednak rzadko który z nich wyróżnia się w takim stopniu jak Bentayga. Przede wszystkim czyni to marka, będąca sama w sobie ogromnym atutem. Z jej legendą i prestiżem rywalizować może tylko Rolls-Royce, ewentualnie mógłby Maybach, gdyby Mercedes poradził sobie z tym zadaniem.
Już przy pierwszym spojrzeniu łatwo dostrzec, że pierwszy w historii suv Bentleya wyróżnia się ‘twarzą’. Rozwinięta w sposób ewolucyjny wygląda jak milion złotych. Styliści w trosce o rodzinne podobieństwo, inspirowali się zarówno wcześniejszymi modelami jak i stylem dość popularnego na świecie obecnie produkowanego Continentala GT.
Cały przód jest nowy, ale powiększenie głównego wlotu powietrza staje się mało zauważalne, bo spojrzenia natychmiast ściągają kraty wlotów powietrza. To one robią wrażenie. Wydają się być wykute z aluminium, tymczasem wykonano je z tworzywa sztucznego. Tak jak dawniej twarz Bentaygi zdobią podwójne okrągłe światła, które w nowoczesnym wydaniu są owalne, nierównej wielkości.
Pomijając ich zaawansowaną technologię i wynikającą z tego doskonałość oświetlenia drogi, warto przyjrzeć się ich odbłyśnikom, kojarzącym się z klejnotami. Od kierunkowskazów wyprowadzona jest linia charakteru. Razem z przetłoczeniem tylnego muskularnego błotnika tworzy ona znany motyw widywany w Bentleyach z czasów wprowadzenia karoserii pontonowych, albo nawet wcześniejszych modeli z osobnymi błotnikami takich, jak np. Embiricos.
Tył nadwozia zdobią światła w kształcie łezki. Chcąc wykonać je z jednego elementu, pokaźnie musiano zmodyfikować klapę bagażnika, więc teraz zachodzi ona mocno na boki karoserii. Ten kształt świateł stał się najbardziej rozpoznawalnym elementem restylizowanego modelu. To rozwiązanie niekoniecznie wszystkim musi przypadać do gustu, ale podąża za światłami zdobiącymi tył Continentala GT. Motyw łezki powtórzono też kształtując końcówki układu wydechowego.
Pierwszy, ważny fragment testu odbył się, gdy odbierając Bentaygę po raz pierwszy wsiadłem za jej kierownicę. Czekał na mnie samoczynnie cofnięty fotel i kierownica maksymalnie przytulona do deski rozdzielczej. Krawędź dachu znajduje się na wysokości 151 cm od nawierzchni, więc przyjemnie jest wsiadać – zwłaszcza, że od razu zapachniało topową jakością. Działo się tak za sprawą skóry najlepszego gatunku, którą pokryto całe połacie wnętrza – włącznie z deską rozdzielczą, kołem kierownicy i jeszcze kilkoma innymi detalami. Elementy tapicerki tradycyjnie szyte są ręcznie. Nie da się ukryć, że równość szwa zasługuje na podziw.
Wszystko z czym musi sobie radzić kierowca wydało mi się ergonomiczne, logicznie oznakowane, intuicyjne i co bardzo istotne – zunifikowane. Twórcy wnętrza znaleźli doskonałe miejsce na włącznik startowy, a dwa potencjometry w postaci rolek umieszczone na kole kierownicy (prawy od głośności audio) świadczą, że w Crewe analizowano jakie rozwiązania są najporęczniejsze.
Zakres regulacji zarówno kierownicy jak i fotela jest bardzo duży. No i oczywiście sama wielkość wnętrza, mimo wysoko położonej podłogi (49,5 cm nad nawierzchnią) oraz gigantycznych 21-calowych kół zapewnia wygodną pozycję kierowcy i pasażera obok. Mało tego, po ustawieniu fotela do jakiego przy wzroście 184 cm jestem przyzwyczajony, spokojnie mogłem przesiąść się z tyłu.
Ogólnie design wnętrza jest dobrze dobrany do tej marki i tego gatunku samochodu. Bardzo spodobało mi się działanie mechanizmu domykającego drzwi. Mimo podłogi położonej 79 cm nad nawierzchnią, bagażnik ma pojemność 430 litrów (po złożeniu oparć tylnych siedzeń 1774 l). Pokrywa uchyla się elektrycznie na wysokość 194 cm, więc rzadko komu grozi uderzenie o nią.
Z ciekawości zajrzałem pod przednią maskę. Nie ma tam czego szukać, wszystko jest niemal szczelnie przykryte pokrywami. Właściwie po wykrojeniu osobnej klapki do uzupełniania płynu do spryskiwaczy, konstruktorzy mogliby ograniczyć otwieranie maski tylko do potrzeb serwisowych. O ile wcześniejsze Bentaygi napędzane były potężnymi silnikami W12-6.0-608 KM, natomiast testowana wersja V8 ma znacznie lżejszą widlastą ósemkę o pojemności 4.0 litra i niewiele mniejszej mocy 550 KM.
Nic dziwnego, że kolos o masie blisko 2,5 tony z napędem na 4 koła, przyspiesza w 4,5 s i podobno rozpędza się do 290 kmh. Nie sprawdzałem, bo przyzwyczaiłem się do prawa jazdy, a do najbliższej autostrady niemieckiej nie starczyłoby paliwa.
Żarty, żartami, ale na trasie auto średnio spala ok 9,3 litra/100 km, w mieście gorzej, bo z baku (85 l) pobieranych jest 13-16 l/100 km. Średnio wychodzi 12 l/100 km, więc zwarzywszy na klasę, masę i wielkość pojazdu należy mówić o dobrym wyniku. Sam sprint do setki to nie wszystko; równie imponująco Bentayga przyspiesza przy wyższej prędkości. Doładowanie twin-turbo, sprawia, że silnik zawsze jest pod ‘parą’, a całe auto gotowe do skoku.
Do osiągów odpowiednio dostosowano układ hamulcowy, więc w każdej chwili bardzo ostro są w stanie zareagować i zatrzymać samochód. Jeśli nie zauważymy przeszkody, auto zahamuje samoczynnie. Jak przystało na suva, Bentayga wyposażona w napęd AWD i koła 285/45-21, a także w samopoziomujące zawieszenie pneumatycznie, za sprawą którego możemy zmieniać prześwit, nie musi obawiać się przeszkód terenu.
Zawieszenie dosłownie prasuje nawierzchnię, ale są też momenty w których na nierównościach wydaje się twarde. Tak dzieje się we wszystkich ciężkich suvach. W każdej sytuacji we wnętrzu Bentaygi jest cicho. No chyba, że włączymy program sport, wówczas dotrą do nas bardziej rasowe efekty dźwiękowe.
W celach testowych na drodze szutrowej wyłączyliśmy kontrolę trakcji i okazało się, że układ AWD w powiązaniu z innymi systemami świetnie radzi sobie z – w tym przypadku celowo – popełnianymi błędami kierowcy, które doprowadzają do ekstremalnych sytuacji. Ba, dzięki systemowi EAWS oddziałowującemu na stabilizatory, auto nie pochyla się na zakrętach.
W sumie uważam, że osiągi, nie grają pierwszoplanowej roli. Bentayga zapewnia poczucie bezpieczeństwa, szeroko pojętej jakości, no i oczywiście przenosi nas w świat, w którym czujemy się wyjątkowi.
Za ten stan trzeba jednak słono zapłacić: ponad 218 tys. Eu i ewentualnie za opcje 49,4 tys. Eu.
Wojciech Sierpowski
fot. autor i APR-foto