Od wielu lat trwają prace nad uatrakcyjnieniem najbardziej kompaktowych, miejskich samochodów segmentu A bądź z pogranicza A i B. Na wystawach motoryzacyjnych pojawiały się imponujące pojazdy koncepcyjne, ale w wersji produkcyjnej jakby uchodził z nich powiew fantazji i w efekcie na rynku pojawiał się kolejny szarak. Być może świata do góry nogami nie przewraca zaprezentowany w Warszawie wyłącznie elektryczny Hyundai Inster, ale bez wątpienia coś w nim tkwi.

Tym czymś jest intrygujący wygląd czyniący z niego autko rekreacyjne, a także funkcjonalne wnętrze oraz oferowany w akcesoriach bagażnik dachowy, za sprawą których Inster ma szansę stać się na co dzień naszym nieodzownym towarzyszem. Inster jest 5-drzwiowym, 4-miejscowym hatchbackiem, odznaczającym się rozstawem osi 258 cm, długością 382,5 cm (Cross +2 cm) oraz szerokością 161 cm i wysokością 161,4 cm. Jak na te rozmiary wielkość wnętrza robi wrażenie. Ważąca 1305 kg wersja z akumulatorem 42 kWh ma moc 97 KM, przyspiesza do setki w 11,7 s i osiąga prędkość 140 kmh. Jej zasięg to 327 km.

Z kolei wersja z akumulatorem 49 kWh waży 1358 kg, ma moc 115 KM, sprintuje w 10,6 s do 100 kmh i osiąga 150 kmh. Zasięg wynosi 360-370 kg (z koszem dachowym 293 km). W obu wersjach zespół napędowy znajduje się z przodu. Czy Inster odniesie sukces rynkowy? Miejmy nadzieję, że tak, ale łatwo nie będzie, bo trafia na spadek zainteresowania samochodami elektrycznymi w Europie, a ponadto cena podstawowego modelu 103 900 zł nie jest mała, nie wspominając o wersji Cross Smart 143 900 zł. Taniej można kupić większe auto benzynowe. Jednak punkt widzenia mogą zmienić dopłaty do elektryków wynoszące 30 tys zł. Co prawda zasięg Instera może nie poraża, ale wydaje się w sam raz dla auta miejskiego. Nie ma sensu na co dzień wozić wielkiego, ciężkiego akumulatora. Ba, w czasie weekendowego wypadu w nieznane też nie musimy udawać się na koniec Polski.
Wojciech Sierpowski

Powiązane zdjęcia: