Razem czy osobno? Większość podróżujących nie ma tego dylematu, ponieważ zazwyczaj ma dostęp wyłącznie do 5-miejscowego auta, a w wielu przypadkach cztero- i pół miejscowego, gdyż na tylnych siedzeniach w trójkę robi się ciasno. Tym razem wsiedliśmy w 9-miejscowe Renault Trafic Combi, dzięki czemu mogliśmy wybrać się w góry całą paczką, z nieograniczoną ilością bagażu. Auto jest więcej niż duże – wręcz ogromne. Rozstaw osi to 3,5 m, a długość jak porządny amerykański krążownik prawie 5,5 metra. Do tego kwadratowy profil czyli 2 m szerokości i tyle samo wysokości.
Oprócz trzech rzędów siedzeń do dyspozycji mieliśmy gigantyczną przestrzeń bagażową. Dzięki sporemu przeszkleniu nadwozia i zastosowaniu dwukolorowej tapicerki – ciemnoszarej na dole i jasnoszarej podsufitki – nikt nie odczuwał klaustrofobii, tak częstej w dzisiejszych kompaktowych samochodach z wysoko poprowadzoną linią okien. Bez wątpienia to zjawisko wpływa na komfort jazdy i samopoczucie podróżnych. Nawet przy sporym wietrze nie odczuwaliśmy bujania się nadwozia, dzięki czemu osoby o wrażliwszych żołądkach mogły podróżować na tylnych siedzeniach. Choć auto nie miało szyberdachu, to jednak bardzo duża przednia szyba oraz otaczające nas okna zapewniały dobre doświetlenie pokładu.
Mimo iż Trafic powstał na bazie pojazdu dostawczego, to jego wersja Grand Equilibre zbliżona do minibusa odznacza się miłym dla oka designem, ergonomią oraz przestronnością odczuwanego przez każdego pasażera. W związku z tym obyło się bez walki o miejsca, bo praktycznie nie ma lepszych lub gorszych.
Szkoda tylko, że zdecydowanie zabrakło uchwytów dla kierowcy i pasażera, które ułatwiłyby wsiadanie na przednie fotele. Z kolei oparcia drugiego rzędu mogłyby się bardziej odchylać, co zapewniłoby wygodniejsze wsiadanie na tylne siedzenia.
Przydałby się również nowocześniejszy sprzęt audio/info. Ponieważ jest on relatywnie blisko kierowcy i pasażera mógłby bazować na monitorze dotykowym. Nie sposób pominąć pełnowymiarowego koła zapasowego pod pokładem. Nie musimy się martwić o ewentualnego pecha związanego z uszkodzeniem koła. Taka przygoda popsuła niejeden urlop.
2-litrowy turbodiesel o mocy 150 KM i momencie obrotowym 350 Nm zapewnia przyzwoite osiągi (0-100 kmh w 13,6 s, Vmax 178 kmh).
Ważący ok 2200 kg Trafic (+ ok 500 kg), jak na swoje gabaryty – zwłaszcza powierzchnię czołową, legitymuje się średnim zużyciem oleju napędowego 7,2 l/100 km. Nam komputer pokładowy wyliczał 10,5 l/100 km. Co prawda zatankowanie do pełna 80-litrowego zbiornika przy dzisiejszych cenach paliwa zwala z nóg, ale wystarczą dwie-trzy osoby składające się na paliwo, a podróż staje się wręcz tania w przeliczeniu na osobę. Spokojnie można też powiedzieć, że dzięki komfortowi i swobodzie jaką odczuwa każdy z pasażerów, nawet długotrwała jazda takim Trafikiem staje się przedłużeniem urlopu, a nie udręką. AgaeM