Jakiś czas temu testowałem Land Rovera Defendera 110 z benzynowym silnikiem 5,0 V8 o mocy 525 KM. Tym razem wsiadłem za kierownicę nadwoziowo takiego samego modelu (110), lecz z turbodieslem R6-3.0-200 KM pod maską. Nawet jeśli stwierdzimy, że nie był tak ognisty jak poprzedni, nie sposób powiedzieć, by miał słabe osiągi. O ile mocny benzyniak dysponował momentem obrotowym 625 Nm, poczciwy ropniak rozwijał niewiele mniej, bo 500 Nm i to począwszy od niskich obrotów (1250/min). Trzeba przyznać, że konstruktorzy poradzili sobie z wyciszeniem go i wyeliminowaniem kłopotliwych wibracji.
Podczas jazdy z prędkością 100 kmh na najwyższym biegu (przekładnia A8) silnik cicho pracuje z obrotami 1350/min. Staje się słyszalny jedynie podczas przyspieszania, ewentualnie postoju gdy opuścimy szybę. Biorąc pod uwagę skromny poziom mocy, kolos ważący 2415 kg i tak nieźle przyspiesza. Sprint do setki trwa nieco ponad 10 s, prędkość maksymalną określono na 175 kmh. Istotnym atutem jest relatywnie niskie zużycie paliwa. W klasie offroaderów z zaawansowanym technicznie układem AWD, wskazanie komputera pokładowego ok 10 l/100 km brzmi jak 3 litry w przypadku auta segmentu A. Przy 89-litrowym zbiorniku paliwa, zasięg jest gigantyczny. Gdy odbieraliśmy auto, wynosił 832 km. Na trasie podobno można pokonać dystans ok 1000 km.
O wysoki komfort jazdy, a także o możliwość zwiększania prześwitu dba pneumatyczne zawieszenie. Mimo tego skomplikowanego rozwiązania, odniosłem wrażenie, że przydałaby się jeszcze bardziej miękka pierwsza faza działania – co podczas jazdy na wprost, gdy na zawieszenie nie działa żadna siła komplikująca sytuację, powinno być realne. Ale mam też obawy, że gdyby było to możliwe, już by tak działało.
Wnętrze Defendera jest przestronne, miejsca nie brakuje osobom podróżującym na przednich fotelach, ani pasażerom siedzącym z tyłu. Zalet auta można by wymieniać wiele, trudniej o znalezienie jakichś niedociągnięć. Jednym z nich jest włącznik odblokowywania zamków drzwi znajdujący się za nisko, w mało widocznym miejscu na tapicerce drzwi kierowcy. Drugim – nienaturalnie ukształtowana dwupoziomowa konsola środkowa. W jej przedniej części zamiast półki jest przelot, więc przedmiot który tam odłożymy, spada piętro niżej. Bagażnik, do którego dostajemy się po otwarciu drzwi na bok, jest duży (857-1950 l).
Reasumując; wersja z silnikiem wysokoprężnym nie traci atrakcyjności. Cena podstawowa modelu to 364,600 zł, a licząc z wyposażeniem dodatkowym – 410,340 zł. Za sam lakier Gondwana Stone trzeba dopłacić 6.240 zł. Zastanawiam się tylko, dlaczego wcześniej testowany Defender V8 był aż dwukrotnie droższy? Czyżby cena szła w parze z mocą?
Wojciech Sierpowski, APR-Foto, autor