Suzuki ma w swojej ofercie kilka różnych offroaderów, wśród nich rekreacyjno-miejskiego crossovera S-Cross. Jeśli patrząc na niego skoncentrujemy się na detalach, dojrzymy nowoczesne światła i modne dodatki uatrakcyjniające nadwozie. Ale gdy obejmiemy naszym wzrokiem całą sylwetkę – zwłaszcza kształt okien, dopatrzymy się zmodyfikowanego poprzednika wytwarzanego od 2013 roku.
Biorąc pod uwagę kilkuletni okres projektowania, nie trudno dojść do wniosku, że już sporo czasu upłynęło od powstania tego samochodu. Nie każdemu jednak zależy na jeżdżeniu absolutną nowością. Dla wielu osób pierwsze skrzypce gra niezawodność, wielkość wnętrza i oczywiście bezpieczeństwo, którego tak naprawdę nie możemy sprawdzić, więc pozostaje nam obdarzenie producenta zaufaniem. Ogólnie wygląd S-Crossa jest ok, aczkolwiek trochę brakuje mi jeszcze mocniejszego przetłoczenia błotników – zwłaszcza tylnych oraz ogólnie większego wzajemnego podobieństwa poszczególnych modeli Suzuki.
Pod względem wielkości wnętrza (szerokość 146,5 cm, wysokość 114 cm, wysokość krawędzi dachu nad nawierzchnią 144 cm), S-Cross nie odstaje od konkurentów. Drzwi otwierają się szeroko, szkoda tylko, że wiele osób nie chcąc zbyt mocno trzasnąć nimi, nie domyka ich za pierwszym razem. We wnętrzu dominuje czerń i twarde plastiki, przy czym jakość wykonania nie wzbudza zastrzeżeń. Dobrze byłoby czymś rozbarwić kokpit (np. elementami w kolorze nadwozia). Miejsca nie brakuje ani z przodu, ani z tyłu, lecz w drugim rzędzie na dłuższą trasę raczej powinny siadać dwie, a nie trzy osoby.
Co innego gdy chodzi o krótką podwózkę. Gdy tylko usiądziemy za kierownicą, widzimy nowoczesną, bogato wyposażoną deskę rozdzielczą z ładnymi czytelnymi zegarami. Zabrakło mi jedynie miękkiej wykładziny we wnękach i kieszeniach, by drobne przedmioty nie latały w nich i nie klekotały. Przydałyby się też minimalnie dłuższe siedziska.
Na środkowym monitorze możemy śledzić zarówno chwilowe jak i średnie zużycie paliwa. Wskazania są optymistyczne, bowiem jeżdżąc zupełnie przeciętnie, uzyskiwałem średnią 6,4-6,7 l/100 km. Po części zawdzięczamy to długiemu przełożeniu najwyższego biegu (6), dzięki któremu przy 100 kmh silnik cicho pracuje z obrotami 2400/min, a po części układowi hybrydowemu (Mild Hybrid). Na wyższych obrotach głośność gwałtownie narasta, a wraz ze wzrostem prędkości dociera do nas coraz większy szum powietrza. Z silnikiem spalinowym (R4-1.5-102 KM) współpracuje silnik elektryczny/generator o mocy 33 KM.
W sumie zespół napędowy generuje moc 116 KM. Połączony jest z przekładnią CVT, w której wyznaczono 6 biegów. Ku zaskoczeniu udało się znacząco obniżyć efekt ‘ślizgającego się sprzęgła’. Przekładnia działa bardzo dobrze, a ponadto oferuje program M, umożliwiający ręczną zmianę biegów łopatkami przy kierownicy. Jeśli bateria (840 Wh, 140 V) znajdująca się pod podłogą bagażnika jest naładowana – co następuje automatycznie podczas jazdy, małe odcinki np. w korkach zdołamy przejechać wyłącznie na prądzie. Płynnie ruszając, udało mi się osiągnąć ok 50 kmh, dopiero wtedy włączył się silnik spalinowy.
Napęd płynie na przednie koła – co odczuwamy już przy ruszaniu, bo opony mają tendencję do zrywania przyczepności. Na mokrej ścieżce okazały się one wyjątkowo śliskie. Ważący ok 1300 kg hybrydowy S-Cross nie jest typem ściganta i chyba tego nikt nie oczekuje. Do setki rozpędza się w 12,7 s i osiąga 175 kmh.
Jeśli chodzi o układ jezdny, S-Cross preferuje równe nawierzchnie. Wystające nierówności znosi dobrze, natomiast w zagłębieniach (np. studzienka) następuje wyraźny wstrząs obniżający komfort jazdy. Ku zaskoczeniu układ jezdny dobrze radzi sobie z większymi przeszkodami terenu, w czym zdecydowanie pomagają duże skoki zawieszenia i koła z oponami serii 55 (215/55-17). Prześwit 17,5 cm gwarantuje, że nie zahaczymy podwoziem o byle przeszkodę.
Choć wysoko położona podłoga bagażnika trochę ogranicza pojemność bagażnika, 430-1665 litrów spokojnie można uznać za wielkość wystarczającą.
Generalnie można powiedzieć, że mimo trochę leciwego, ale mocno odświeżonego nadwozia i ogólnego dopracowania auta, Suzuki S-Cross ma się zupełnie dobrze. Czy cena 137,4 tys. zł jest odpowiednia? Każdy oceni sam.
WS, fot. apr-foto