W pięknej scenerii dróg otaczających Zalew Zegrzyński mieliśmy okazję testować drugą wersję nowego Citroena C3 – tym razem w wydaniu Aircross. Oczywiście nie jest to całkiem nowy projekt lecz wydłużona i lekko podwyższona wersja modelu C3, który w wersji elektrycznej niedawno przedstawiliśmy. Dodatkowych 13 cm między osiami (ro 267 cm) oraz zwiększenie długości całkowitej o 37,5 cm (439 cm) w porównaniu właśnie z C3 wystarczyło, by zainstalować trzeci rząd siedzeń, a tym samym uzyskać 7-miejscowe, przestronne wnętrze rodzinnego pojazdu.

Co prawda ta wersja jeszcze nie dotarła do Polski, ale wkrótce ma to nastąpić. Siłą rzeczy testowaliśmy model C3 Aircross, który co prawda był 5-miejscowy, ale dzięki sporemu prześwitowi (20 cm) i ogromnemu bagażnikowi (460-1600 litrów) świetnie nadaje się na rodzinne wyprawy, niekoniecznie terenowe, ale w regiony o szutrowych bądź utwardzonych drogach. Jeśli zaistnieje potrzeba, dach wyposażono w relingi, więc można myśleć o wielkim boksie lub nawet namiocie dachowym.

Mimo, że auto – jak przystało na crossovera – jest dość wysokie (166 cm), zawieszenie dobrano tak, by wzorem dawnych Citroenów zapewniało wysoki komfort jazdy, a zarazem było na tyle sztywne, by nie pochylało się na zakrętach. Dobrze, że nie pokuszono się o ekstremalnie niski profil opon, bo to zupełnie nie pasuje do takiego pojazdu. Nie mówiąc nawet o prawdopodobieństwie uszkodzenia opony i felgi oraz o spadku komfortu.

Z wielkością felg/niskim profilem opon przemysł motoryzacyjny co nieco się zagalopował. Oczywiście to co przystoi autu sportowemu, nie pasuje do crossovera. Tu potrzebne są ‘poduszki’ powietrzne i konstruktorzy dobrze to wiedzą. Dlatego do wyboru mamy koła 16 i 17-calowe (średnica zewnętrzna 69 cm). Wracając do komfortu jazdy wysoki jego poziom zapewniają specjalne amortyzatory oraz odpowiednio dobrana charakterystyka amortyzacji fotela. W powiązaniu ze skutecznym wyciszeniem układu jezdnego oraz zespołu napędowego, przyjemność podróżowania Aircrossem jest duża – zwłaszcza, że sprzyja nam estetyka i ergonomia kokpitu.

Przede wszystkim cenię zestaw wskaźników, który nie atakuje kierowcy tak, jak ma to miejsce w niektórych wozach konkurencyjnych, no i oczywiście wygodne wsiadanie, nie wymagające składania się w pół. Jeśli chodzi o napęd, różne są grupy nabywców i dlatego w ofercie znajduje się napęd elektryczny o mocy 113 KM (ak 44 kWh, zasięg ponad 300 km), hybrydowy o mocy 136 KM (R3-1.2T+e28 KM) oraz benzynowy R3T-1.2 o mocy 100 KM. Przy przeważającej eksploatacji miejskiej, gdy mamy dobry dostęp do ładowarki, bądź mamy ją w garażu, spokojnie możemy myśleć o elektryku.

Jednak osobom udającym się w dalekie podróże zdecydowanie poleciłbym hybrydę lub benzyniaka – czyli wersje uniezależniające nas od problemów z ładowaniem (zwłaszcza nocą na trasie). Jeśli priorytetem jest kasa, to oczywiście zdecydowałbym się na wydanie 82 800 zł za bazową wersję benzynową, bowiem cena hybrydy zaczyna się od 112 300 zł, a elektryka od 120 800 zł. A propos tej ostatniej, jeszcze w tym sezonie ma się pojawić wersja z większym akumulatorem i zasięgiem 400 km. WS

Powiązane zdjęcia: