W cieniu raczkującej rywalizacji dwóch rodzajów napędu samochodów – z silnikiem spalinowym oraz elektrycznym, odbywała się będzie walka również wśród jednośladów. Najbardziej jest ona zaawansowana w klasie skuterów. Tak się złożyło, że od kilku lat eksploatujemy włoską Gilerę Runner, natomiast firma Velomotors zaproponowała nam przejażdżkę również włoskim skuterem tyle, że elektrycznym marki Askoll. Jego wersja e S3 odpowiadająca kategorii 125 cm3, wymaga posiadania prawa jazdy B lub A1 (od 16 lat za zgodą rodziców). To zapowiadało ciekawe porównanie.
Gilera vs Askoll
Generalnie traktuję jazdę skuterem jako relaks, by poczuć wiatr i wolność jaką dają jednoślady. Najbardziej cenię Enduro, ale nie od dziś wiadomo, że w mieście bardzo dobrze spisują się skutery. Są relatywnie lekkie, proste w obsłudze, ogólnie mało kłopotliwe i do tego niezawodne. Oczywiście mają też swoje wady takie jak małe kółka i brak zbiornika paliwa, który obejmując kolanami uzyskujemy większą precyzję i pewność prowadzenia.
Gilera swoją sylwetką w kształcie klina, detalami, kolorystyką, a nawet oponami, świetnie wpisuje się w klimat szybkich motocykli, ale taki design już spowszedniał. Sylwetkę trochę psuje dodatkowo zamontowany z tyłu box bagażowy, jednak w wielu sytuacjach okazuje się on zbawienny, choćby dlatego, że pod siedzeniem ledwie mieści się kask.
Askoll nie wygląda tak rasowo, bo jego twórcy postanowili iść własną drogą i znaleźć styl, który pasowałby do nowoczesnego, „czystego” miasta, przewidującego publiczne współdzielenie pojazdów. Dlatego jego świeży, lajfstajlowy design zdecydowanie podąża za funkcją. Trudno się więc dziwić, że to właśnie za tym skuterem ogląda się więcej osób. I wcale nie zdziwiły mnie pytania; czy z wypożyczalni?
Jeśli przejażdżka zaczyna się od garażu, to po stronie wad skutera z silnikiem spalinowym (zwłaszcza 2-suwowym), jest konieczność wypchnięcia go na zewnątrz. W przeciwnym razie pozostawimy w garażu intensywny zapach spalin. Tymczasem ‘elektryk’ odjeżdża bezszelestnie i bezwonnie. To samo przy powrocie.
Już podczas ruszania i przyspieszania łatwo się zorientować, że Askoll odznacza się znacznie większym momentem obrotowym i niższą masą. Pierwsze kilometry skuterem spalinowym i dochodzimy do wniosku, że … głośność jedzie z nami. Momentami mamy jej dosyć – zwłaszcza, gdy w otoczeniu jest w miarę cicho. Elektryczny sprzęt kierowca odbiera jako niewspółmiernie cichszy. Pod tym względem jazda Askollem to ‘czysta’ bajka, albo nawet przeniesienie się w inną epokę.
Głośność nie dawała nam spokoju, więc postanowiliśmy ją zmierzyć. Wynik totalnie nas zaskoczył. Przy 50 km/h (miernik ustawiony na skraju drogi) oba skutery generowały 80 dB. Ale osoba stojąca przy mierniku odbierała dźwięk przejeżdżającej Gilery jako zdecydowanie bardziej drażniący słuch. W Askollu słyszalny był charakterystyczny jęk silnika elektrycznego oraz szum opon.
Dla porównania przejeżdżający Quad generował 105 dB. Następnie jechaliśmy w dwie osoby, kolejno na obu skuterach. Miernik trzymany był tuż za kaskiem kierującego. I znowu zaskoczenie: Gilera 80 dB, Askoll 75 dB. Różnica wydaje się niewielka, ale w rzeczywistości jest duża, wszak poziom natężenia dźwięku mierzony jest w skali logarytmicznej.
Na koniec zrobiliśmy sprawdzian przyspieszania; i tu niespodzianki nie było – elastyczny ‘elektryk’ zbiera się lepiej już od niskich obrotów i dobrze znosi jazdę z minimalną prędkością. Komfort jazdy po równej nawierzchni jest spory, ale nawet mimo większych kół niż w Gilerze, pokonywanie nierówności nie należy do przyjemności. Na obu skuterach szaleć nie można, bo środek ciężkości (wraz z kierującym) znajduje się wysoko. W Askollu stopnie, na których opieramy nogi oraz siedzisko są o ok 5 cm niżej niż w Gilerze i jest on też o ok 20 kg lżejszy od niej. Przy prawej rękojeści znajduje się 3-położeniowy przełącznik trybów jazdy (Eco, Normal, Power).
Prędkość podróżna 60-65 km/h głowy nie urywa, ale jeżdżąc na krótkich odcinkach głównie dla przyjemności, w ładną pogodę, można zaakceptować ją. Oba skutery osiągają 70 km/h, ale już kosztem większej porcji energii. Zresztą w Gilerze i tak średnio licząc zużycie paliwa nie jest małe (3,0 l/100 km) jak na tak lekki pojazd. Za to tankowanie zajmuje 3 minuty, podczas gdy ładowanie Askolla, w zależności od stopnia rozładowania baterii trwa do 3 godzin. Jest ono czynnością bardzo prostą; wystarczy wyciągnąć przewód spod siedzenia i włączyć do gniazdka 220V. Baterie możemy też wyjąć i ładować pojedynczo w dowolnym miejscu.
Zasięg Askolla producent określił na 96 km. Szkoda tylko, że baterie zajęły przestrzeń pod siedziskiem. Warto więc dokupić zamykany kluczykiem box mocowany do bagażnika. Miałby on jeszcze jedną zaletę; otóż przy tak krótkim siedzisku (50 cm, w Gilerze 65 cm), dziecko jadące za nami czułoby się pewniej mając naturalną zaporę. Włosi szybko zareagowali i mają już w ofercie również dłuższą kanapę do Askolla.
Porównując skuter benzynowy z elektrycznym, nie sposób pominąć kosztów. Cena Askolla 17 tys. zł wydaje się zaporowa. Co prawda Gilera też nie była tania, bo kiedy 10 lat temu ją kupowaliśmy, była jednym z najdroższych skuterów tej klasy (11,9 tys. zł, teraz ok 8 tys. zł). Krótko mówiąc, mamy tę samą sytuację co w branży samochodowej.
Póki co ekonomiczne uzasadnienie zakupu ‘elektryka’ jest słabe, ale wizerunkowe jak najbardziej pozytywne. Za elektrycznym napędem wyraźnie przemawiają koszty eksploatacji: mniej więcej 1,5 złotego kosztuje nas ładowanie baterii niezbędne do pokonania 100 km, podczas gdy Gilerą ten sam dystans pokonamy za 12-15 zł, z tą różnicą, że w każdej chwili możemy się wybrać nią dowolnie daleko bez obawy o zasięg. Z pewnością e-skuterów zobaczylibyśmy więcej na drogach, gdyby wprowadzono dopłaty rządowe do ich zakupu.
Wojciech Sierpowski
Gilera vs Askoll: #porownanieskuterow #gilera #askoll #fajneskutery
Polub nas na facebooku: https://www.facebook.com/MagazynAutoRok/