Na ogół firma decydująca się na rozszerzenie gamy w dół, ma problemy z przekonaniem części nabywców do swojego najmniejszego samochodu, bo zwykle pojawiają się pytania; czy to jeszcze Jeep czy nie? Słyszałem kilka opinii i ogólnie wypada uszanować szczere – nawet te najbardziej skrajne. Rzeczywiście Avenger jest zupełnie innym pojazdem niż współczesne wydanie pierwowzoru – czyli Wrangler.
Bardzo cenię go w ekstremalnie trudnym terenie, natomiast nie chciałbym jeździć nim codziennie po mieście, bo w tych warunkach jest uciążliwy. Tymczasem właśnie z myślą o nich stworzono superkompaktowego Avengera, który w aglomeracjach miejskich czuje się jak ryba w wodzie.
Mierzy niewiele ponad 4 m długości i większy nie powinien być, by nie kolidował z Renagade, a poza tym trudniejszy byłby do zaparkowania.
Ale zacznijmy od wyglądu; nawet jeśli ktoś powie, że mało Jeepa w Jeepie, to z punktu widzenia designu styliści stanęli na wysokości zadania. To głównie twarz decyduje o rozpoznawalności marki samochodu, w mniejszym stopniu tył, a boki niezwykle rzadko. Przy czym przy spojrzeniu z boku, wielkość kół wraz z ich obsadami i przetłoczeniami na błotnikach jest lepsza niż można by się spodziewać. W sumie do designu zarówno zewnętrznego jak i wnętrza nie mam żadnych zastrzeżeń.
Gdybym miał możliwość, zmieniłbym klamki drugiej pary drzwi na ‘klasyczne’, bo w tych można sobie uszkodzić paznokcie, albo nawet boleśnie wykrzywić dłoń, gdy otwierając drzwi w odpowiednim czasie nie wysuniemy palców z klamki. Styliści wykazali się pomysłowością; siedząc za kierownicą możemy dostrzec w dolnym lewym rogu przedniej szyby małego człowieczka patrzącego przez lunetę, a oglądając samochód z zewnątrz, zobaczyć na felgach i dolnej części wlotu powietrza, tuż przy tablicy rejestracyjnej, symboliczną twarz legendarnego Jeepa.
Moim zdaniem najmniejszy w gamie model stał się zarazem najbardziej urokliwym wozem tej marki. Mało tego, projektanci wnętrza znaleźli odpowiednie rozwiązanie dla deski rozdzielczej, która jest prosta, ładna i czytelna. Może trochę przesadzono z wykorzystaniem tych samych przycisków ‘biegów’ co we Fiacie 500e, ale wiadomo, że w tym segmencie rządzą księgowi. Zresztą za sprawą oszczędności Avenger bazuje na płycie podłogowej wykorzystywanej we francuskich autach Stellantisa. Szkoda tylko, że nie popracowano nad główną wadą platformy, jaką jest asymetria naszej pozycji za kierownicą. Obie nogi powinniśmy mieć tak samo wysunięte, tymczasem platforma CMP2 i jej wnęki przednich kół narzucają kierowcy podkurczenie lewej nogi. Jedni w miarę akceptują taką pozycję, inni nie zauważają asymetrii, ale osoby o dużym wzroście mają z tym problem.
Wsiadanie do przodu i wysiadanie z przednich siedzeń jest łatwe, bo dolna krawędź dachu po otwarciu drzwi jest oddalona od podłoża o 136 cm. Wsiadanie do tyłu jest nieco mniej komfortowe, bo wnęka tylnego koła wdziera się w otwór drzwiowy. Mało tego, jeśli z przodu usiądzie rosły kierowca, osoba za nim ma problem z pomieszczeniem nóg. Z kolei jeśli chodzi o szerokość tylnej ławy, raczej należy organizować przejażdżkę dla dwojga osób, bo trzecia mocno zawęża miejsce. Ma to mniejsze znaczenie, gdy chodzi o podwózkę na krótkim odcinku. Na bagaże pozostało 355 litrów (wersja benzynowa 380 l).
Przednie koła elektrycznego Avengera napędzane są 156-konnym silnikiem zasilanym z akumulatora 54 kWh. Sprint do setki trwa 9 s, prędkość maksymalną ograniczono do 150 kmh. Oczywiście parametrem wzbudzającym największe dziś zainteresowanie jest zasięg. Producent podaje 400 km, a w mieście przy częstym wykorzystywaniu generatora prądu do 550 km. Przy odbiorze auta testowego, jego komputer pokładowy pokazywał 100% naładowania akumulatora, zapowiadając zasięg sięgający 390 km.
Należy jednak pamiętać, że może być to efekt wcześniejszej, bardziej dynamicznej jazdy z włączonym programem Sport. Trochę zaskakuje masa własna pojazdu sięgająca 1536 kg. No cóż, gdzie byśmy nie ukryli akumulatorów, ich ciężar wypływa na wierzch. Nawiasem mówiąc, Avenger z silnikiem benzynowym (R3T-1.2-100 KM) waży 1187 kg. W blokach startowych stoi wersja hybrydowa. Ciekawa sprawa jest z prześwitem. Wizualnie wydaje się bardzo duży, producent podaje 19,5-20 cm, ale pod belką tylnego zawieszenia odmierzyłem 15 cm.
Reasumując, cieszę się, że tak ładny i nowoczesny samochód produkowany jest w Polsce. Ceny benzynowego modelu zaczynają się od 100 tysięcy zł, ale ceny elektryka są wyraźnie wysokie, by nie powiedzieć zaporowe, jak na auto kompaktowe segmentu B – 185.700-210.400 zł.
Wojciech Sierpowski