10 lat temu Lotus należący do malezyjskiego koncernu Proton zaprezentował całą serię nowych samochodów sportowych, ale z wielkiej chmury spadł mały deszcz. Po tym jak większość udziałów przejął chiński koncern Geely Automotive mający już spore doświadczenie w branży motoryzacyjnej (należy do niego między innymi Volvo i London Taxi), sytuacja zmieniła się diametralnie.
Długo nie trzeba było czekać na konkretny efekt. Jest nim hypersamochód Lotus Evija, który tak jak większość opracowywanych obecnie superaut napędzany jest elektrycznie. By nie było wątpliwości co do poziomu technicznego, postarano się o układ umożliwiający gwałtowny przepływ energii z akumulatorów do bardzo wydajnych 4 silników, sparowanych przy obu osiach.
Dzięki nim Lotus szczyci się łączną mocą 2000 KM (moment obrotowy 1700 Nm), co czyli go najmocniejszym autem produkcyjnym na rynku, a przy tym najlżejszym. Masa 1680 kg nie wydaje się mała, ale jak na pojazd elektryczny o bardzo wysokich osiągach jest niższa niż wozów konkurencyjnych.
Cały układ włącznie z ekstremalnie szybką ładowarką (do 80% w 12 minut) opracowano z partnerem strategicznym, którym jest Williams Advanced Engineering. Zestaw baterii osadzony tuż za fotelami zapewnia zasięg 400 km. Bazę nośną samochodu, a zarazem klatkę bezpieczeństwa stanowi ważący 129 kg korpus monocoque wypieczony z włókien węglowych w firmie CPC z Modeny.
Ze względu na osiągi (przyspieszenie do 100 km/h poniżej 3 s, a do 300 km/h poniżej 9 s, Vmax 320 km/h), styliści pod wodzą szefa designu Rusella Carra, oraz aerodynamicy przenieśli rozwiązania wprost z prototypów LMP i z F1.
Widać to przede wszystkim po tunelach zaczynających się przy światłach, a przede wszystkim po gigantycznych tunelach, które płynnie mijają tylne koła. Do tego z tyłu oprócz dyfuzora wbudowano spoiler z DRS-em. Dzięki tym rozwiązaniom i utrzymaniu małego prześwitu (10,5 cm) uzyskano doskonałe parametry związane z dociskiem aerodynamicznym, więc z większą prędkością da się pokonywać łuki. W celu obniżenia Cx pozbyto się lusterek, zastępując je 3 minikamerami i oczywiście trzema monitorami w kokpicie.
Generalnie styliści inspirowali się naturą – w tym skałami oszlifowanymi intensywnie płynącą wodą. Trochę zaskakujący jest dziób auta, i nie chodzi o dwupłatowy spojler, tylko o ostrą poziomą krawędź, która z pewnością byłaby przykra przy kontakcie z przechodniem.
Ale prawdopodobieństwo takiej kolizji jest bardzo małe, zwłaszcza, że na cały świat przewidziano zmontowanie (ręczne w zakładzie w Hethel) serii limitowanej do 130 sztuk. Liczba nie jest przypadkowa, wynika z kolejności ukazywanych się modeli marki Lotus.
WS
polub nas na facebooku https://www.facebook.com/MagazynAutoRok/