W Europie samochody segmentu B od lat rywalizują z większymi i droższymi autami segmentu C. Jeśli chodzi o rodzaj napędu (do wyboru), w najnowszym wydaniu podążają ze dojrzalszymi kuzynami i wyposażane są w układ hybrydowy. Ewolucja nie ominęła Opla Corsy. W cenie 104 100 zł dostępna jest wersja GS Hybrid 1.2 Turbo z hybrydą składającą się ze 136-konnego silnika spalinowego R3T-1.2 oraz 19-konnego elektrycznego, zasilanego z akumulatora 1 kWh.

Oczywiście silnik elektryczny potrafi też pracować jako generator. Napęd poprzez 6-biegową przekładnię automatyczną płynie na przednie koła. Osiągi nie są jakieś oszałamiające, bo ważące ok 1300 kg auto przyspiesza w 9,9 s do 100 kmh i rozpędza się do 204 kmh. Dziś liczy się jednak druga strona medalu – czyli emisja, która jest wymogiem homologacyjnym oraz średnie zużycie paliwa, które w sposób mniej lub bardziej dotkliwy bije nas po portfelu.

W przypadku testowanej Corsy wynosi ono ok 6 l/100 km podczas jazdy miejskiej – i z tym można się pogodzić, zwłaszcza, że przy jednostajnej jeździe poza miastem da się zejść nawet poniżej 5 l/100 km. Ale nie tylko to cieszy; niedawny facelifting przysłużył się Corsie. Wygląda ona skromnie, ale nowocześnie, a dobry, czysty design zarówno zewnętrzny jak i kokpitu czyni z niej atrakcyjnego, nie kolącego w oczy konkurenta. Mało tego, wszystko czego używamy prowadząc samochód działa lekko, a przyjemna charakterystyka działania układu napędowego oraz zawieszenia sprawia, że nawet jazda miejska nie męczy; wręcz staje się przyjemnością. Wyjątek stanowi regulacja pochylenia oparcia fotela, która wymaga użycia zbyt dużej siły.

Jeśli chodzi o zakres regulacji fotela i ogólnie o ilość miejsca z przodu nie mam zastrzeżeń. Gorzej z tyłu, bo jeśli z przodu usiądą osoby rosłe, z tyłu robi się cienko z miejscem na nogi. Szerokość siedzenia też nie rozpieszcza. Wielkość bagażnika – jak na segment B (309-1081 l) – nie wzbudza zastrzeżeń. Reasumując Corsa pod nadzorem koncernu Stellantis ma się zupełnie dobrze.
Wojciech Sierpowski

Powiązane zdjęcia: