Od wielu już lat Range Rover nazywany jest królem offroaderów, ale nie dlatego, że konstruował go Spen King, lecz z powodu utworzenia nowej kategorii pojazdów – u Rovera określanej jako Road Rover. W efekcie powstała kategoria SUV, a nowy model otrzymał nazwę Range Rover.
Co prawda szczęście nie przyszło od razu, bo Range Rovera krytykowano za wielkość, ciężar, paliwożerność i do tego jeszcze za 2-drzwiowe nadwozie. Zresztą w tym okresie auta terenowe rzadko kogo zachwycały, raczej pełniły funkcję roboczą. Ale w końcu nadeszła moda na SUVy i modele wyższych klas zaczęły podążać drogą Range Rovera. A ten z generacji na generację był doskonalony – jak przystało na ikonę – przy zachowaniu stylu.
Już przy pierwszym spojrzeniu na to auto widzimy zarówno nowoczesność wyrażaną poprzez design i aerodynamikę jak również proporcje charakterystyczne dla Range Rovera. Podobnie jak w pierwowzorze, przedni zwis jest znikomy, tylny długi (zadarty do góry), relatywnie wysoka część przeszklona, dach wizualnie odcięty, gruby tylny słupek – przeszklony w najnowszym wydaniu.
Nadwozie zostało wygładzone – jak to się mówi – aż do bólu. Przednie światła, obramowanie grilla, imitacja wylotu powietrza tuż za wnękami przednich kół (przeniesiona na drzwi), wysuwające się klamki i tylne światła zostały idealnie zlicowane z płaszczyzną nadwozia. Mało tego, zadano sobie sporo trudu, by jak najpłynniej wkomponować boczne szyby. W niejednym pojeździe są one mocno zagłębione w ramkach, jak to bywało w latach 70-tych. Szkoda tylko, że nie zdecydowano się na zastąpienie lusterek zewnętrznych kamerami, bo one lepiej pasują do supernowoczesnego auta. Być może uczyniono to ze względu na nabywców tego auta, którzy z zasady są tradycjonalistami. Nie da się ukryć, że Range Rover jest tak wielki (rozstaw osi 300 cm, długość 505 cm szerokość 205 cm, wysokość 187 cm), że nawet 21-calowe koła (wysokość całkowita 78 cm) nie wydają się nadmiernie duże. Nawiasem mówiąc, maksymalna wielkość oferowanych kół to 23 cale! (Warto wiedzieć, że istnieje jeszcze dłuższa o 20 cm wersja 7-miejscowa).
Po otwarciu drzwi uderza nas topowy poziom luksusu, na który składają się dobór materiałów, wykończenie, elementy mające zwiększać komfort jazdy, a także przyjemna kolorystyka dająca poczucie domowej atmosfery. Pewnym zaskoczeniem jest wysokość na jakiej znajduje się podłoga (51 cm), ale skoro chcemy mieć duży prześwit to wyjście jest jedno; pneumatyczne zawieszenie umożliwiające jego zmianę. O ile to rozwiązanie nie stanowi nowości w Range Roverze, system 4 skrętnych kół często określany jako AWS po raz pierwszy trafił do auta tej marki. Przy małej prędkości tylne koła skręcają w stronę przeciwną do skrętu kół przednich, w ten sposób zacieśniając promień okręgu zawracania, natomiast podczas szybszej jazdy, wszystkie koła skręcają w tym samym kierunku, tyle że tylne pod mniejszym kątem. W praktyce poprawiana jest stabilność auta zwłaszcza w sytuacjach krytycznych. Krótko mówiąc rzadziej wpadamy w poślizgi, w czym zresztą pomaga dobrze dobrany napęd 4 kół jak i elektronika, która czuwa nad całością, zwiększając nasze bezpieczeństwo. Jest to potrzebne, bo zarówno masa (2585 kg) jak i moc silnika (V8 TwinTurbo-4.4-530 KM) sprawiają, że żartów nie ma, a w tak cichym, niemal płynącym po drodze aucie z łatwością przyspieszającym (4,6 s do 100 kmh, Vmax 250 kmh), nie trudno o nadmierne rozpędzenie się. Przy 100 kmh na 8 biegu obroty silnika sięgają zaledwie 1400 /min, więc praktycznie nie słychać, by pracował. Chciałoby się powiedzieć, że takie przełożenie sprzyja oszczędzaniu paliwa, ale komputer pokładowy bezlitośnie wyświetla średnią 14 l/100 km. Mnie to nie pasuje, niemniej gdy ktoś kupuje samochód za blisko milion złotych, wcale nie musi czuć się skrępowany.
Mimo luksusowego charakteru, Range Rover pozostał samochodem doskonale radzącym sobie z przeszkodami terenu. Zawieszenie pneumatyczne w dużej mierze ‘prasuje’ nierówności. Nawet jeśli dojdzie do minimalnego oderwania się kół od podłoża, pasażerowie praktycznie tego nie czują. Sprawa określenia wielkości prześwitu okazała się dość skomplikowana. Producent podaje, że zależy on od trybu jazdy, wybranych funkcji i aktualnych odczytów czujników zainstalowanych w pojeździe. Standardowo jest to 21,9 cm, w trybie terenowym 1 zawieszenie podnosi się o 4 cm, a w trybie terenowym 2 o kolejne 7,5 cm. W trudnym terenie, gdy czujniki wykryją zagrożenie otarcia podwoziem – czyli zbyt mały prześwit, samochód doraźnie może być uniesiony jeszcze o dodatkowych 6 cm (nie jest możliwe manualne uniesienie samochodu do tego poziomu). Oficjalny mierzony prześwit w trybie terenowym to 29,5 cm. Po przekroczeniu prędkości 105 kmh zawieszenie z pozycji standardowej obniża się o 1,6 cm. Z kolei w trybie ułatwionego dostępu zawieszenie obniża się o 5 cm względem trybu standardowego. Do tego funkcja ułatwionego załadunku umożliwia obniżenie tylnego zawieszenia o 5 cm lub uniesienie o 9 cm ponad wysokość standardową. Wszystko ok, tylko że pod wahaczami tylnymi odmierzyłem prześwit 16 cm i 22 cm po podniesieniu zawieszenia do pozycji ‘teren’. Pod przednimi wahaczami odmierzyłem prześwit 19,5 cm.
Tak czy inaczej dzięki sporemu prześwitowi, wyrafinowanemu napędowi AWD, krótkiemu przedniemu zwisowi oraz zadartemu do góry tyłowi, auto potrafi więcej niż można się spodziewać, a najbardziej imponuje zdolność brodzenia w wodzie do 90 cm głębokości.
Wracając do wnętrza, mimo nowoczesności i pełnego wyposażenia, adekwatnego do klasy pojazdu, design utrzymano w stylu klasycznym, luksusowym, dzięki czemu miło się spędza czas. Szerokość wnętrza na wysokości łokci wynosi 165 cm, a wysokość od górnej krawędzi przedniej szyby do podłogi 118,5 cm. Z kolei wysokość dolnej krawędzi dachu (po otwarciu drzwi) do podłoża, na którym stoi samochód (zawieszenie w pozycji Normal), świadcząca o komforcie wsiadania, wynosi 162,5 cm.
Jak zwykle trochę trzeba przyzwyczaić się do obsługi niektórych urządzeń i funkcji, choćby z powodu potrójnych funkcji pokręteł np. tych pod środkowym ekranem. Nowych pasażerów warto uświadomić gdzie znajduje się klamka wewnętrza (każdy jej szuka), a także ostrzec osobę wysiadającą, by nie była zaskoczona odległością siedziska od podłoża. Niezbyt ergonomicznie (pod klamką wewnętrzną) umieszczono przycisk odblokowujący drzwi. A’propos drzwi, a także tylnej pokrywy, wyposażono je w dociągacze, więc nie pozostają niedomknięte. Tylna pokrywa jest dwuczęściowa. Zarówno górna część jak i burta otwierane są elektrycznie, na dolnej można siadać. Ciekawe czy w akcesoriach dostępny jest stolik odpowiedniej wysokości?
Przednie adaptacyjne oświetlenie wysokiej rozdzielczości jest doskonałe, natomiast zabrakło mi równie doskonałego oświetlenia ułatwiającego cofanie w nieoświetlonym terenie, może umieszczonego wysoko przy wycieraczce tylnej szyby, by nie brudziło się. Oczywiście można kierować się obrazem z kamery (zdecydowanie wygodniej niż się odwracać), ale jest to dobra metoda gdy cofamy w znanym nam miejscu, natomiast w nieznanym, pewniejszy wydaje mi się widok naturalny, pod warunkiem dobrego oświetlenia.
Testując wersję L460 4.4 V8 i to w topowym wydaniu, zastanawiałem się czy da się stworzyć jeszcze lepszy samochód tej kategorii? Być może da się, ale nie będzie on Range Roverem.
Wojciech Sierpowski, fot. APR-Foto, autor