W Borach Tucholskich odbyła się prezentacja nowego modelu marki Renault o nazwie Symbioz, w której udział brali dziennikarze Estonii, Litwy, Łotwy i oczywiście z Polski. Uwagę zwrócono nie tylko na auto, ale również na cały, niezwykle ważny w Europie segment rynku. Otóż w bieżącym roku sprzedaż pojazdów segmentu C stanowi 39% całego rynku na naszym kontynencie. Biorąc pod uwagę wyżej wymienione kraje, w Estonii było to 49% rynku, na Łotwie 50%, Litwie 53% a w Polsce 50%.
Nic dziwnego, że Renault zdecydowanie postawiło na ten segment i co ciekawe prezes koncernu Luca de Meo zapowiedział dalszą jego rozbudowę. Do 2025 roku w ofercie w zakresie segmentów C i D ma znaleźć się 7 modeli. To jest na tyle dużo, że można się pogubić – zwłaszcza przy silnym podobieństwie rodzinnym, występującym między poszczególnymi modelami. Mało tego, wszystkie te modele są suvami/crossoverami – co z jednej strony prowadzi do wzbogacenia oferty w zakresie tej jednej kategorii aut, ale z drugiej – zwłaszcza przy szerszym spojrzeniu – do zubożenia gamy. Jednak o takim ukierunkowaniu produkcji decydują wyniki badania rynku oraz statystyka sprzedaży. Na tej zasadzie z oferty Renault zniknęły takie typy pojazdów jak coupe, cabrio, spider, a nawet kombi i minivan.
Wracając do Symbioza, zanim przedstawiono szczegóły techniczne podczas prezentacji, samochód poznaliśmy pokonując ok 400 km na trasie Warszawa-Charzykowy. Autostradą – jak w większości aut – podróżuje się bezproblemowo i komfortowo – nawet z maksymalną dozwoloną prędkością. System utrzymujący auto w pasie ruchu i odporność na boczne podmuchy wiatru zwiększają poczucie bezpieczeństwa jazdy. Później, na krętej pofalowanej drodze odnotowałem precyzyjne prowadzenie, aczkolwiek w czasie deszczu opony (albo fragmenty nawierzchni) wydały mi się trochę śliskawe.
Na szczęście istnieją systemy elektroniczne przejmujące na siebie walkę z aurą i nawierzchnią. Z kolei zelektronizowana ‘kłowa’ przekładnia wyręcza nas z doboru odpowiedniego przełożenia i zajmowania się pedałem sprzęgła – bo został wyeliminowany. Skrzynia posiada 4 biegi do obsługi silnika benzynowego i 2 biegi do obsługi głównego silnika elektrycznego. W efekcie oferuje do 14 kombinacji współpracy silnika spalinowego (R4-1.6) z elektrycznym, pozwalając zoptymalizować sprawność energetyczną całego zespołu. Warto pamiętać, że Symbioz jest wyposażony w nową funkcję E-Save, uruchamianą przyciskiem umieszczonym z lewej strony kierownicy. Poprawia ona komfort prowadzenia i zmniejsza zużycie paliwa dzięki utrzymaniu minimum 40% poziomu naładowania akumulatora trakcyjnego (akumulator 1.2 kWh). Samochód zawsze dysponuje wystarczającą energią elektryczną, żeby pokonać wzniesienie bez utraty prędkości czy wyprzedzić inny pojazd bez obciążania silnika spalinowego dzięki wykorzystaniu dodatkowej mocy silnika elektrycznego. Pozwala to również uniknąć przedwczesnej redukcji biegów i wymuszenia bardzo wysokich obrotów silnika, będących źródłem hałasu.
145-konna hybryda E-Tech full hybrid napędzająca przednie koła zapewnia niezłą dynamikę. Przy czym masa pojazdu wynosząca 1500 kg robi swoje; sprint do setki trwa 10,6 s (Vmax – 170 kmh). Średnie zużycie paliwa producent określił na 4,7 l/100 km, nam komputer pokładowy wyliczył średnią 6,3 l/100 km. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że większość trasy pokonaliśmy autostradą, gdzie bardzo rzadko się dotaczamy czy też hamujemy, a więc odzysk energii nie jest duży. Lepiej hybryda wypada w mieście gdzie co chwilę hamujemy wykorzystując do tego celu generator prądu, a ponadto w 80% auto w ruchu miejskim porusza się o napędzie wyłącznie elektrycznym. Na jednym tankowaniu podobno można uzyskać zasięg do 1000 km.
Jeśli chodzi o wnętrze, odnosiłem wrażenie, że tym autem już wcześniej podróżowałem, bo deska rozdzielcza jest taka sama jak w Capturze, a zestaw wskaźników ten sam co w Scenicu. Całość praktyczna, ale pod względem designu niewyróżniająca się niczym szczególnym.
Wszystko działa tak jak w pozostałych nowych modelach tej marki. Fajnie opracowano konsolę środkową. Dzięki dużemu zakresowi regulacji fotela, Symbioz jest jednym z niewielu aut, w których fotela nie muszę odsuwać do końca. Ale wnętrze wydało mi się dość wąskie. Na poziomie łokci odmierzyłem 142 cm. To jest rozmiar bliższy segmentowi B. W segmencie C parametr ten wynosi 150 cm bądź jest do takiej wartości zbliżony. Z tyłu miejsca na nogi nie brakuje, nieco gorzej z szerokością – gdy wsiądzie trzecia osoba, robi się ciasnawo. Wysokość wnętrza mierzona od górnej krawędzi przedniej szyby do podłogi to 113,5 cm. Z kolei wysokość dolnej krawędzi dachu (po otwarciu drzwi kierowcy) do podłoża to 142 cm. Dach naszego auta testowego wyposażony został w wielki przeszklony dach Solarbay, którego magiczna szyba za dotknięciem przycisku robiła się mleczna częściowo lub w całości.
Jak przystało na samochód rodzinny, bagażnik jest duży i ustawny. W zależności od położenia przesuwanej tylnej ławy ma pojemność 492-624 litry, a po złożeniu oparć 1582 litry. Klapa otwiera się na wysokość 186,5 cm, więc rzadko kto będzie miał okazję uderzyć głową o zamek. Pod odchylaną podłogą znajduje się wolne miejsce, w którym możemy pomieścić część bagażu lub dojazdowe koło zapasowe, bez którego nie wyobrażam sobie samochodu rodzinnego. Jeśli komuś wiozącemu rodzinę w tym małe dzieci zdarzyło się, złapać gumę i nie mieć koła zapasowego, to wie o czym myślę. A’propos kół do wyboru są felgi/opony 18 oraz 19 calowe. Nasz egzemplarz testowy miał koła 225/45-19 i prześwit 16,9 cm.
Sylwetka Symbioza przypomina podwyższone kombi albo wydłużony z tyłu hatchback. Design boków oraz tyłu nadwozia wzorowy. Do ukształtowania przodu też nie sposób mieć zastrzeżenia, ale gdyby nie logo, ‘twarz’ byłaby słabo rozpoznawalna. Brakuje mi w niej czegoś co nawet przy spojrzeniu z daleka krzyczałoby ‘uwaga! nadjeżdża Renault’.
Model Symbioz występuje w wersjach Techno (135 900 zł ), Esprit Alpine (144 900 zł) i Iconic (151 900 zł).
Wojciech Sierpowski