Suzuki Swift pojawiło się na początku lat 80, ale dobrą stylizacją o silnym charakterze błysnęło dopiero w 2004 roku kiedy zaprezentowano IV generację tego auta. Później zdano się na ewolucję designu trwającą do dziś. Przyglądając się naszemu testowemu, najnowszemu Swiftowi, łatwo dojść do wniosku, że wreszcie ‘twarz’ stanowi bardzo dobrą kompozycję, znacznie podnoszącą atrakcyjność samochodu. Jest plastycznie ukształtowana, ma trafnie dobrane proporcje poszczególnych elementów. Widać też główny zamysł stylisty, jakim było otoczenie całego nadwozia przetłoczeniem – przechodzącym tuż nad klamkami.

W przedniej części przechodzi ono w fugę odcinającą maskę, która w takim wydaniu w pełni zasługuje na miano pokrywy komory silnikowej. Cały przód nadwozia spokojnie pasowałby do mocno sportowego samochodu. Poniżej tej linii pomieszczono zarówno przednie jak i tylne światła przykryte przezroczystym lexanem. Z linią otaczającą nadwozie dobrze współgra linia ‘odcięcia’ dachu, przy czym w naszym testowym Swifcie motyw ten trochę ginął, ze względu na cały czarny dach. W innych wersjach, gdy jest on w kolorze nadwozia i ma czarne słupki, zamysł ten jest lepiej wyeksponowany. Dziwnie wygląda to od strony wnętrza, bo lekko uchylona szyba ma narożnik, a profil podsufitki jest zaokrąglony.

Gorzej oceniam tylną część dachu, włącznie ze słupkami C. Ekstremalnie grube obramowanie okna, będące częścią drzwi, oraz szerokie słupki nie są dobrą kompozycją – chyba zabrakło dobrego pomysłu na ten węzeł. Kiedy po raz pierwszy spojrzałem na to auto, pomyślałem sobie; dlaczego nie znaleziono fajniejszych kołpaków. Z bliska okazały się alufelgami. Bez wątpienia istnieją ciekawsze wzory, chyba, że nie chciano ujawniać rozmiaru tarcz hamulcowych i z tyłu niezbyt dużych bębnów.

Design wnętrza określiłbym jako klasyczną nowoczesność. Deska rozdzielcza jest fajnie wkomponowana i płynnie przechodzi w tapicerkę drzwi. Zestaw zegarów mógłby być mniejszy, np w stylu moto, wszak Suzuki to wielki producent jednośladów. Nie rozumiem tylko dlaczego obrotomierz ma chromowaną ramkę, a prędkościomierz jej nie ma.

Wymiary wnętrza nie uległy zmianie w porównaniu z dotychczasowym modelem. Szerokość na wysokości łokci wynosi 141,5 cm, wysokość od górnej krawędzi przedniej szyby do podłogi 110 cm, dolna krawędź dachu po otwarciu drzwi 134,5 cm. Z przodu miejsca jest tyle, ile w autach segmentu B. Wolałbym żeby wnęka koła, o którą opieram lewą nogę była bardziej odsunięta ode mnie. Jednak w gruncie rzeczy nie ma na co narzekać. Z tyłu jest mniejsza szerokość wnętrza (138 cm), więc wygodnie usiądą tylko dwie osoby. I tak po prawej stronie pojawia się problem wpięcia pasa, bo swoim ciałem zasłaniamy gniazdo klamry, a że są dwie, to czasami nie możemy trafić we właściwą. Do tego z tyłu nie ma ani jednej rączki do trzymania się.

W testowanym egzemplarzu większość osób wsiadających lub wysiadających nie domykała drzwi, tak jakby wymagały bardziej precyzyjnego wyregulowania. Bagażnik jak na auto segmentu B jest wystarczający (265-980 l). Testowany Swift był wyposażony w tzw mild hybrid SVHS, w którym silnik benzynowy R3-1.2-83 KM wspomagany jest systemem ISG będącym zintegrowanym urządzeniem rozrusznik-alternator. Może on pracować również jako silnik elektryczny o mocy 3,1 KM. Jego moc wydaje się bardzo mała, ale co innego moment obrotowy; wynosi 60 Nm co przy momencie obrotowym 112 Nm silnika spalinowego stanowi poważne wsparcie, które wyjaśnia dlaczego tak mała jednostka powoduje, że auto ważące ok 980 kg okazuje się bardzo żwawe i do tego zwinne. Moc poprzez przekładnię CVT płynie na przednie koła o rozmiarze 185/55-16.

Podczas przyspieszania silnik mógłby pracować trochę ciszej. Jeśli kojarzymy ten dźwięk ze sportowym, to chciałbym mieć przycisk, który wyłączy rasowy odgłos. W pozycji D dźwigni biegów, przy 100 kmh silnik pracuje z obrotami 1950/min, natomiast w pozycji L przy tej samej prędkości wzrastają one do ok 4550 obr/min. Efekt jest podobny do dużej zmiany przełożenia głównego. Oczywiście efekt ten uzyskano w sposób elektroniczny, głównie po to by ułatwić ruszanie pod górę obciążonym samochodem bądź podczas holowania przyczepy.

Nawet jeśli ktoś powie, że Swift pod względem przyspieszeń orłem nie jest, to jak na miejski, ekonomiczny pojazd tej klasy wyposażony w automatyczną przekładnię, sprint do setki w 11,9 s spokojnie da się zaakceptować. Prędkość maksymalna 170 kmh nie wzbudza zastrzeżeń. Zawieszenie ma fajną ‘gokartową’ charakterystykę, ale preferuje równą nawierzchnię. Ogólnie jazda Swiftem może sprawiać prawdziwą przyjemność nie tylko w w mieście. Szkoda tylko, że nawet w bogato wyposażonej wersji Premium Plus nie wyłożono kieszeni i półek miękkim materiałem, który zapobiegałby przemieszczaniu się wszystkiego podczas przyspieszania i hamowania, a także zapobiegałby klekotaniu. Średnie zużycie paliwa producent określił na 4-5,4 l/100 km, natomiast podczas jazdy miejskiej komputer pokładowy wyliczał średnią na 6,5 l/100 km. WS

Powiązane zdjęcia: